Beyonce, przez dwie dekady swojej obecności w show biznesie, wypracowała sobie opinię perfekcjonistki, w mistrzowski sposób panującej nad swoim wizerunkiem. Choć wydarzenia ostatnich miesięcy odsłoniły nieco prawdziwy wizerunek gwiazdy w życiu prywatnym, rzucając cień na jej związek z Jayem Z, to przynajmniej na scenie zawsze zachwycała dopracowanym w każdym calu show.
Niestety, wygląda na to, że i w tych kwestiach Bey nie może czuć się zbyt pewnie, bo skomplikowane i zaawansowane technicznie koncerty też mogą okazać się źródłem problemów. Gwiazda z pewnością na długo zapamięta sobotni występ na Stadionie Narodowym w Warszawie, gdzie u boku męża zagrała koncert w ramach tournee On The Run Tour II.
Pod koniec dwugodzinnego show, Beyonce i Jay Z śpiewali na podwieszonej w powietrzu platformie. Niestety, sprzęt w ostatnim momencie zawiódł i gwiazdorska para utknęła na wysokości kilku metrów nad ziemią.
Jay Z nie wykazał się kindersztubą i szybko zszedł po podstawionej przez ekipę techniczną drabinie, zostawiając wyraźnie poirytowaną żonę samą sobie. Po namowach współpracowników i z ich pomocą także "Królowa B" ostatecznie zdecydowała się w ten sposób dostać na ziemię, co z pewnością nie było najłatwiejsze do wykonania w butach na wysokim obcasie.
Zeszła z drabiny z miną, jakby miała zaraz wybuchnąć - powiedział w rozmowie z Pudelkiem jeden z fanów, który znalazł się blisko pechowej platformy. Jestem pewien, że ktoś po tej wpadce został z hukiem zwolniony.
Ciekawy tylko, czy Beyonce z równie wielką złością "podziękowała" też mężowi za pomoc...