Dominika Ostałowska z serialem M jak Miłość jest związana od pierwszego odcinka. Na planie spędziła 17 lat i przez długi czas uchodziła za jeden z filarów produkcji. Niestety, podpadła producentom przez swoje problemy z kontrolą wagi.
Przez to, że z powodu kłopotów zdrowotnych na przemian tyje i chudnie, mają kłopot z zaplanowaniem dla niej ciągłości scen. Bo jednak nie może być tak, że bohaterka jednego dnia w serialu jest szczupła, a następnego już nie.
Jej liczba dni zdjęciowych zaczęła maleć w zastraszającym tempie. Z dotychczasowych 20 w miesiącu, scenarzyści okroili jej wątek do dwóch, maksymalnie trzech dni zdjęciowych, a w końcu wysłali jej bohaterkę, Martę, za granicę, gdzie do niedawna przebywała.
Dla Dominiki był to spory cios. Serialowa gaża była podstawą jej finansowego bezpieczeństwa. Bardzo się więc ucieszyła, gdy producenci zadzwonili do niej z propozycją powrotu.
Podekscytowana Ostałowska rozczulała się w wywiadach, że na planie poczuła się jakby wróciła do domu. Niestety, okazało się, że producenci chcieli tylko przypomnieć widzom jej bohaterkę i znów gdzieś ją odesłać. Rozżalona Dominika wyznaje w Fakcie, że czuje się wykorzystana.
Miałam tylko kilka dni zdjęciowych.Nie wiem, co dalej z Martą - ujawnia. Pewnie nic. Aktor dowiaduje się o takich sprawach ostatni .
O tym, że nie wystąpi w nowej czołówce serialu też dowiedziała się jako ostatnia. Kiedy zebrała się na odwagę i poszła do producentów zapytać, o co właściwie chodzi, usłyszała, że tylko się z nią przekomarzali.
Dowiedziała się, że po burzy mózgów nie ma szans na stałe miejsce w obsadzie - ujawnia osoba związana z produkcją serialu. Wcześniej zwodzono ją, że wróci do serialu. Ściągnięto ją na kilka odcinków, tylko do nagrania rodzinnego wydarzenia, w którym była tłem. Scenarzyści stawiają na wątki w młodszymi aktorami.
To nie pierwszy sygnał, że na planie M jak Miłość dzieje się coraz gorzej. Wcześniej szokujące metody pracy producentów ujawnili Kacper Kuszewski i Olga Frycz.
Czasami okazuje się, że mamy nagranych tyle odcinków na zapas, że producent decyduje, że teraz będzie miesiąc przerwy dla wszystkich, albo nawet pięć tygodni - poskarżył się młody Mostowiak. Ekipa dowiaduje się z dwu-, trzytygodniowym wyprzedzeniem, że nikt za miesiąc nie pracuje i nikt nic nie zarobi.
Olga zaś opowiedziała o ciężkiej, nerwowej atmosferze panującej na planie.
Myślicie, że takie szczere wywiady odniosą skutek inni niż zwalnianie "problemowych" aktorów?