Poniedziałkowe spotkanie Donalda Trumpa i Władimira Putina było zapowiadane jako to mające przynieść wspólne decyzje dotyczące zapalnych punktów, do jakich należą aneksja Krymu przez Rosję, ekspansja niebezpiecznego Iranu i związane z tym bezpieczeństwo państwa Izrael. Te wszystkie punkty zostały ponoć poruszone podczas prywatnej rozmowy prezydenta Stanów Zjednoczonych i dyktatora prezydenta Rosji.
Kontrowersyjni liderzy pozowali też na wspólnej konferencji prasowej. 65-letni Putin tradycyjnie zaprezentował twarz pozbawioną emocji (i zmarszczek), a Trump był jeszcze bardziej pomarańczowy niż zwykle.
W pewnym momencie jeden z zaproszonych dziennikarzy wyjął kartkę z napisem "Stop rozprzestrzenianiu broni jądrowej". Napis nie spodobał się funkcjonariuszom zabezpieczającym spotkanie i przy oporze aktywisty usunęli go z sali.
To jednak nie zburzyło dobrego samopoczucia obu panów. Uśmiechali się, podawali sobie kilkukrotnie rękę, a prezydent USA stwierdził później, że rozmowy były "bardzo dobre". Temu ostatniemu towarzyszyła Melania, która musiała się czuć wyjątkowo samotnie, bo władca Rosji nie zabrał ze sobą ani żony, ani kochanki. A przynajmniej nie pozował z nią do zdjęć.