Komisja śledcza już od prawie trzech lat próbuje zbadać prawidłowości i legalności działań organów i instytucji publicznych wobec podmiotów wchodzących w skład Grupy Amber Gold. W środę odbyło się przesłuchanie byłego ministra finansów, Jacka Rostowskiego, które poprowadziła przewodnicząca komisji, Małgorzata Wasserman. Długo oczekiwane spotkanie nie przebiegło w spokojnej atmosferze - między politykami od samego początku można było wyczuć niechęć i napięcie. Zaczęło się od przepychanek słownych, a skończyło na poważnych oskarżeniach, którymi obrzucały się obie strony.
Na wstępie Rostowski zaznaczył, że "za jego rządów najważniejsza była konstytucja oraz praworządność, przestrzeganie zasad prawnych", czym rozwścieczył Wasserman.
A dla nas najważniejsze jest bezpieczeństwo obywateli i to, żeby złodzieje siedzieli za kratkami! - wykrzyczała przewodnicząca komisji.
Były wicepremier i minister finansów w rządzie PO-PSL zeznał, że dowiedział się o sprawie Amber Gold pod koniec kwietnia 2012 roku z notatki ABW. Polityk twierdzi, że przekazał ją swojemu zastępcy, ponieważ sam zajmował się kryzysem finansowym w Unii Europejskiej oraz nieprawidłowościami w SKOK-ach. Mówił też, że nie przypuszczał, że sprawa Amber Gold okaże się aż taką aferą. Rostowski powiedział również, iż żałuje, że wiele osób straciło pieniądze. Dodał, że zaniedbania ze strony organów skarbowych były poważne, ale jego zdaniem, nawet gdyby urząd skarbowy działał jak należy, afera była nieunikniona.
Według przewodniczącej komisji Małgorzaty Wasserman ministerstwo mogło zapobiec powstaniu piramidy finansowej. Polityk PIS doszła do wniosku, że ze strony ministerstwa w sprawie Amber Gold doszło do zaniedbań.
Wiele krzywdy tym ludziom, którzy nas oglądają, wyrządziło już to, że byliście państwo niesprawni przez te lata - powiedziała Wasserman.
Zdaniem Jacka Rostowskiego przesłuchanie miało polityczny charakter i chaotyczny przebieg. Polityk zarzucił posłom PIS "kompletny chaos oraz skrajną stronniczość".