To, że Robert Lewandowski udzieli po mundialu oczyszczającego wywiadu było niemal tak pewne jak to, że w fazie grupowej wygramy tylko jedno spotkanie. Piłkarz postanowił pokazać się przed kamerami Dzień Dobry TVN, a rozmowę z nim przeprowadził sam Filip Chajzer. Cóż, wyszło do bólu poprawnie, miejscami nawet żenująco, ale czego się nie robi dla poprawy wizerunku? W pierwszej części rozmowy Robert poskarżył się, że kibice hejtowali także "jego Anię", chociaż nie wziął pod uwagę tego, że może faktycznie mieli ku temu powody.
W niedzielnym wydaniu Dzień Dobry TVN wyemitowano drugą część rozmowy, trochę bardziej osobistą. Robert opowiadał, że chodzą z Anią i Klarą za zakupy do marketu, bo "kto miałby to robić za nich". Kupują głównie "warzywa, owoce, mięsko i rybę", chociaż jemu zdarzają się chwile słabości.
Lubię gorzką czekoladę, minimum 70% kakao - opowiadał. Też mamy swoje słabości. Zjem kawałek i dalej nie chcę, a kiedyś potrafiłem zjeść całą tabliczkę białej czekolady.
Żeby Ania nie zemdlała przed telewizorem, Robert zaraz się zreflektował i skomplementował żonę. "Ann" gotuje tak szybko i pysznie, że Robert wyjdzie do toalety, wróci i wszystko jest już gotowe.
Jak Ania gotuje, to ktoś musi zająć się małą. Ania gotuje w takim tempie, koktajl, przystawki, nie dość, że dobre, to jeszcze zdrowe i szybko podane - chwalił.
W trakcie rozmowy pojawił się także wątek pomocy charytatywnej. Lewandowski stwierdził, że nie chcą robić szumu wokół swojej działalności, bo to nie oni są bohaterami. Trzeba przyznać, że to były chyba najmądrzejsze i najbardziej szczere słowa, jakie padły z jego ust.
Staramy się działać po cichu i pomóc osobom, które tego przekonują. Staramy się dzielić pieniędzmi, nie jest nam do tego potrzebne show, bo to ma pomóc innym osobom, a nie nam - powiedział.
Na koniec Filip Chajzer próbował jeszcze przymusić Lewandowskiego do zwierzeń na temat imienia dla drugiego dziecka. W nieśmiesznych i wymuszonych żartach skończyło się na Filipie...
Mamy nadzieję, że Robert wyczerpał już limit wywiadów na to lato, bo kolejnej tak przesłodzonej i przewidywalnej rozmowy nie zniesiemy.