W czerwcu Doda i jej mąż, Emil Stępień, postanowili spędzić parę dni nad polskim morzem, by uczcić w ten sposób 2-miesięcznicę swojego ślubu. Niestety, ich sielanka trwała zaledwie kilka godzin. Wokalistka dramatycznie relacjonowała wtedy na instagramie, że paparazzi wezwani przez obsługę hotelu nie pozwolili im odpoczać i generalnie utrudniali życie, między innymi jedzenie gofrów.
Przyjechaliśmy w nocy, nikomu nic nie mówiliśmy. Rano, na plaży hotelowej, przed oknem mojego pokoju stali gotowi paparazzi. Na pewno wiedzieli, do jakiej gazety zadzwonić w nocy, żeby zrobić promocje hotelowi - akurat na to się nie nabiorę, z księżyca nie spadłam. Przykro mi. Już wiem, że stoją pod hotelem, więc nie zjem spokojnie gofra, nie pójdę na molo - relacjonowała wokalistka.
Po ponad miesiącu postanowił jej odpowiedzieć dyrektor hotelu Bryza. W rozmowie z WP Finanse oskarżył Dorotę o kłamstwo, wprost zarzucając jej, że to ona zorganizowała ustawkę z paparazzi, a nawet... zapłaciła za ich pokój!
Chcieliśmy, żeby to się jak najszybciej wyciszyło, dlatego nic nie mówiliśmy. Ale prawda jest taka, że to była ustawka. Ta pani wynajęła pokój dla tych fotografów. Potem, przed basenem, zrobiła nam chamską, karczemną awanturę. Padały różne epitety, na tyle wulgarne, że goście wypoczywający na leżakach chcieli interweniować. Więcej do nas nie przyjedzie, jest na czarnej liście - zapewnia dyrektor.
Co nie dziwi, Rabczewska-Stępień nie przyjęła jego słów ze spokojem. W rozmowie z Pudelkiem zapewnia, że pozwie dyrektora oraz ostrzega inne gwiazdy.
Ostrzegałam Julię Wieniawę, która zastanawiała się, czy spędzi tam dyskretnie czas z Antkiem, ostrzegałam Czarka Pazurę, który nocował w tym hotelu z rodziną. Zaryzykowali i już następnego dnia mieli sesję zdjęciową na hotelowej plaży. Niestety, to nie pierwsza taka sytuacja... Nigdzie nie wypowiedziałam nazwy tego hotelu, wyraziłam jedynie żal, że nie spędziłam w spokoju naszej rocznicy z mężem. Za co w sumie teraz im "dziękuję", bo opuszczając hotel dużo wcześniej niż planowałam, odwiedziłam po drodze do Warszawy moją babcię i spędziłam z nią cały dzień. Jak się okazało, nasz ostatni. A menedżer hotelu, który chcąc chronić swój interes wymyśla kolejne kłamstwo, będzie musiał udowodnić je w sądzie - odgraża się Doda. A jak wiadomo, w rozprawach sądowych ma jako takie doświadczenie.
Skoro w cytowanym artykule opowiada o tym, jak na bieżąco monitorowany jest hotel, to będzie musiał przedstawić jako dowód nagranie czterech paparazzi wchodzących niezauważenie do obiektu, wychodzących z aparatami na plażę i smacznie śpiących w pokoju, za który "zapłaciłam", żeby zniszczyć sobie trzy wolne od pracy dni. Każdy ma jakąś miarkę tolerancji na atak, moja właśnie się przebrała - zapowiada gniewnie Rabczewska.
Przypomnijmy, że sąd niedawno w jednej z wielu spraw Dody uniewinnił ją i jej przyjaciółkę, więc akurat ma teraz czas na założenie kolejnej.
Teraz hotel może przeżywać najazd zdesperowanych celebrytek, które zamarzą o zdjęciach w bikini na łamach plotkarskiej prasy. A Dodzie i Emilowi na "tajne" wakacje polecamy jakieś lokalizacje mniej oblegane przez celebrytów i nie tak oczywiste. Może coś z naszego przewodnika ich zainspiruje: Przewodnik turystyczny Pudelka: Szlakiem rodzinnych miejscowości gwiazd