Zaledwie wczoraj media obiegła porażająca wiadomość o śmierci Kory, a już dziś fani polskiej muzyki przeżyli kolejny wstrząs. W niedzielny poranek zmarł Tomasz Stańko, legendarny polski muzyk jazzowy, kompozytor i trębacz. O jego śmierci poinformował na Twitterze Piotr Baron. Przyczyna śmierci artysty nie jest na razie znana. Zaledwie dwa tygodnie temu świętował 76. urodziny.
Życie Tomasza Stańko było burzliwe. Częściowo opisał je w wydanej w 2010 roku autobiografii pt. Desperado, w której nie unikał trudnych tematów. Opowiedział m.in. o skomplikowanych relacjach z żoną i córką, a także o uzależnieniu od narkotyków. Wyznał, że do poczęcia Anny doszło w dniu ślubu z Joanną, który odbył się w tajemnicy. Znajomych poinformowano dopiero po fakcie.
Ślub wzięliśmy nietypowo, bo nikomu nie powiedzieliśmy, gdzie odbędzie się ceremonia. Nie chcieliśmy na ślubie ludzi. W końcu pojechałem z Joasią do hotelu "Europejskiego" w Krakowie, kupiliśmy skrzynkę szampana i paląc jointa udaliśmy się do Urzędu Stanu Cywilnego. Tam powiedzieliśmy sobie "tak", a dopiero potem zadzwoniliśmy do rodziny, że czekamy na nich z szampanem w hotelu - opowiadał jazzman.
Małżeństwo szybko się rozpadło z powodu destrukcyjnych przyzwyczajeń Tomasza.
Zamieszkaliśmy na Górnośląskiej. Kilka miesięcy później urodziła się Ania. Niestety, moje małżeństwo z Joasia przetrwało tylko trzy lata. Moja żona nie wytrzymała mojego trybu życia. Ale bardzo przeżyłem to rozstanie, bo byłem głęboko związany z Anią. Długo musiałem się potem zbierać - opisywał muzyk.
Stańko przyznał, że zmagał się z uzależnieniami. Mieszał ze sobą niemal wszystkie możliwe rodzaje używek i rzadko bywał trzeźwy.
Byłem upierdo*ny non stop. Szaleństwo mnie ogarniało. Do kieszeni wrzucałem grudy haszyszu, luzem fajki, amfetaminę, pastylki i flaszkę wódki - wyznał.
Muzyk miał też problemy z heroiną.
Pamiętam, jak kiedyś pogotowie zgarnęło mnie z Krakowskiego Przedmieścia. Było mi mało i poszedłem dorżnąć się heroiną. Wtedy naprawdę ostro żyłem (...).
W którymś momencie Stańko uznał, że zależy mu na powrocie do zdrowia. Postanowił stopniowo odstawić wszystkie używki.
To są wszystko silne trucizny. Są limity biologiczne i jeśli chce się mieć kontrolę nad własnym życiem, trzeba wybierać. (...) Najpierw zrezygnowałem z alkoholu, bo najbardziej przeszkadzał mi w życiu. Jako dipsoman byłem albo kompletnie naprany, albo kompletnie trzeźwy. Potem skończyłem z amfetaminą, która skręca mózg. Wydaje ci się, że jesteś normalny, a już dawno nie, skoro organizm nie śpi trzy doby. Kokaina jest groźniejsza, bo delikatniejsza. Czujesz się normalnie, tylko masz to niesamowite poczucie władzy. Najtrudniej było rozstać się z haszyszem. Jakże miło rozpoczynać dzień od haszyszu. Na końcu rzuciłem papierosy. A paliłem mocne. Poza kawą pozbyłem się wszystkich nałogów - mówił z dumą w jednym z wywiadów dla Vivy.
W utrzymaniu trzeźwości pomagała mu muzyka, joga i medytacja.
Cały czas grałem, starczało mi sił tylko na muzykę. Kiedy wychodziłem na koncert i miałem przed sobą tysiąc ludzi, to ich entuzjastyczna reakcja dawała mi kopa. Do rzucenia nałogów solidnie się przygotowałem. Przeszedłem na dietę makrobiotyczną, zacząłem biegać, kolega robił mi masaże shiatsu - opowiadał.
Po zerwaniu z nałogami artysta odbudował też relacje z córką, która została nawet jego menedżerką. Wcześniej, gdy nie mieli kontaktu mawiał, że "można być najlepszym jazzmanem świata i najgorszym ojcem". Po latach ich relacje się ułożyły, a nawet żartowali, że są do siebie podobni.
Tomasz Stańko był uznawany za jednego z najwybitniejszych i najoryginalniejszych polskich muzyków jazzowych. Jego charakterystyczny styl był łatwo rozpoznawalny od pierwszych dźwięków utworu. Nagrał około czterdziestu albumów, komponował muzykę filmową. Koncertował na całym świecie, był wielokrotnie nagradzany. Został pierwszym laureatem Europejskiej Nagrody Jazzowej w 2003 roku.
Muzyk miał świadomość swojej wyjątkowości. Mówił: "Jestem Tomasz Stańko. Istnienie Poszczególne. Jestem niepowtarzalnym zbiorem atomów, nie ma drugiego takiego na świecie, w kosmosie. Idę. Przylepiają się do mnie różni ludzie, różne kobiety, różne sytuacje...".