Britney Spears praktycznie całe życie spędziła na scenie i zyskała status ikony kultury masowej schyłku XX wieku. "Księżniczka Popu" została nawet wpisana do Księgi Rekordów Guinnessa jako nastoletnia artystka z największą liczbą sprzedanych albumów i singli w historii. Spears była lansowana na gwiazdę od wczesnego dzieciństwa, kiedy zaczęła występować w programie dla dzieci Klub Myszki Miki.
Wczesne wejście do show biznesu musiało się odbić na psychice piosenkarki, która przeszła liczne załamania nerwowe, depresje i odwyki. W pewnym momencie była w tak złym stanie, że redakcje miały przygotowane nagłówki na wypadek jej śmierci, a wynajęty asystent musiał przypominać jej o... myciu zębów.
Ludzie, którzy zarabiają na Britney, nie mogli jednak pozwolić, aby źródło pieniędzy wyschło i byli zdeterminowani, aby przywrócić ją do stanu, w którym będzie mogła kontynuować karierę. Obecnie gwiazda z powrotem nieźle radzi sobie w show biznesie, choć nie da się ukryć, że nie jest już w tak dobrej formie jak dawniej. Mimo to, formuła jej występów niemal się nie zmieniła. Na koncertach nadal jest sporo golizny i odniesień do seksualności.
36-letnia artystka, która jest matką dwóch nastoletnich chłopców, niedawno rozpoczęła letnią trasę koncertową pod tytułem Piece of me. W trakcie show gwiazda wije się po scenie w kostiumach rodem z estetyki sado-maso i ociera o półnagich mężczyzn. W minioną sobotę jej popisy można było oglądać w trakcie występu na paradzie równości Brighton Pride Festival. Britney nie mogła się doczekać tego koncertu.
Jestem bardzo podekscytowana rozpoczęciem brytyjskiej trasy na paradzie w Brighton. Gwarantuję, że zapamiętacie tę noc i nie mogę się doczekać, żeby zaśpiewać i zatańczyć z moimi fanami LGBTQ - mówiła.
Na scenie Spears zaprezentowała się w staniku i majtkach z ćwiekami oraz kabaretkach. Wykonała m.in. taniec na rurze oraz odegrała scenkę z "niewolnikiem", którego prowadziła po scenie na smyczy.
Myślicie, że synowie przychodzą czasem na jej koncerty?