Demi Lovato od prawie dwóch tygodni przebywa w szpitalu po przedawkowaniu heroiny, które prawie skończyło się dla niej śmiercią. O tym, że gwiazda nie żyje, przekonana była jej asystentka, która znalazła ją nieprzytomną na zakrwawionej poduszce: Życie Lovato uratował ochroniarz? "Asystentka ją znalazła i zaczęła krzyczeć, że Demi nie żyje"
Wokalistka zmaga się ciągle ze skutkami przedawkowania, ma gorączkę i nudności, ale poczuła się już na tyle dobrze, że zamieściła post na Instagramie, w którym podziękowała fanom za wsparcie i modlitwy, Bogu za życie oraz zapowiedziała, że na nowo podejmie walkę o trzeźwość. Zanim znów zaczęła żażywać narkotyki i pić alkohol, w marcu świętowała szóstą rocznicę wolności od uzależnień.
Zawsze mówiłam szczerze o swojej walce z uzależnieniami. Czego się nauczyłam, to to, że moja choroba nie jest czymś, co znika z czasem. Ja sobie jeszcze z tym nie poradziłam, to coś, co jeszcze muszę zwalczyć.
Chciałabym podziękować Bogu za to, że jestem żywa. Moim fanom będę zawsze wdzięczna za wyrazy miłości i wsparcia, które otrzymałam w tym tygodniu i wcześniej. Wasze pozytywne słowa i modlitwy pomogły mi przetrwać ten trudny czas.
Dziękuję mojej rodzinie, mojej ekipie i personelowi szpitala, którzy cały czas byli przy mnie. Bez Was by mnie tu nie było.
Teraz muszę się skupić na tym, by się wyleczyć i wytrwać w trzeźwości. Nigdy nie zapomnę o waszej miłości i nie mogę się doczekać dnia, kiedy będę mogła Wam powiedzieć, że jestem zdrowa. Będę walczyć - napisała.
Demi Lovato szpital powinna opuścić w tym tygodniu. Ponoć od razu trafi do ośrodka leczenia uzależnień, na co od razu się zgodziła.