W lipcu minęły dwa lata odkąd lubelski sąd orzekł rozwód Beaty Kozidrak i Andrzeja Pietrasa, który kierował jej życiem i karierą od klasy maturalnej.
Wcześniej przez wiele lat piosenkarka regularnie chwaliła się w wywiadach swoim szczęściem i udanym małżeństwem. Często wspominała, że mąż rozpieszcza ją egzotycznymi podróżami i kolejnymi domami w różnych zakątkach świata i że dba o nią, by nie musiała zajmować się tak przyziemnymi sprawami jak grafik koncertowy.
Tłumaczenie wyprowadzki z rezydencji pod Lublinem chęcią uzyskania większej swobody twórczej, początkowo wyglądało wiarygodnie. Zwłaszcza że kilka dni po odejściu Beaty mąż obiecywał jej w tabloidzie, że jak tylko wróci to on sfinansuje film o jej życiu. Wydawało się, że musi ją bardzo kochać.
Plotki, jakoby zrobił dziecko ukraińskiej gosposi i nie był to pierwszy skok w bok, rzuciły nieco światła na ich skomplikowane relacje. Z czasem Beacie coraz częściej wymykało się w wywiadach, że od dawna czuła się nieszczęśliwa.
Kiedy kupiła willę w Warszawie, stało się jasne, że proroctwo Pietrasa o wracaniu z płaczem nie ma szansy się spełnić.
Wybierałam to miejsce przez kilka miesięcy - zwierzała się Beata Uli Chincz w programie Gwiazdy prywatnie. Czuję się tu bezpieczna. Dom ma 320 metrów, otaczam się w nim tylko złotem, bo pasował mi ten kolor. Na dole jest gościnny pokój, piwniczka winna, salon z kominkiem, jadalnia i kuchnia…
Okazało się, że chociaż Kozidrak w nowym domu mieszka już od trzech lat, to jeszcze nie jest on całkowicie wykończony. Brakuje w nim… łóżka do opalania. Piosenkarka miała takie w swoim poprzednim domu pod Lublinem i obecnie nie wyobraża sobie życia bez domowego solarium.
Planowała to od przeprowadzki, ale ciągle brakuje jej czasu - ujawnia znajomy artystki w rozmowie z Faktem. Mówi znajomym, że musi do końca wakacji kupić odpowiednie łóżko, by w zimniejsze dni cieszyć się ciepłem. Uznała, że pora wrócić do dawnych zwyczajów. I *nie chce słyszeć, że solarium nie jest zdrowe dla skóry i przyspiesza procesy starzenia. *