W bydgoskim sądzie ruszył właśnie proces Rafała P. byłego radnego z nadania Prawa i Sprawiedliwości oraz szefa miejskich struktur tej partii o wieloletnie psychiczne i fizyczne znęcanie się nad żoną.
Patologia, panująca od ponad dekady w ich domu wyszła na jaw półtora roku temu. Jak ujawniła żona polityka, Karolina już po ucieczce z toksycznego domu, 33-letni radny, motywując swoje postępowanie tym, że został wychowany na dobrego katolika, szanującego "tradycyjne wartości", wyżywał się na niej, bijąc ją "w imię Boże, by zrozumiała, jak funkcjonuje prawdziwa chrześcijanka". Tuż przed Bożym Narodzeniem Rafał P. , w świątecznym nastroju, zapowiedział małżonce, że zamierza ją także zdradzać "dla jej własnego dobra"
Kobiecie udało się nagrać kilka jego "wykładów" na temat chrześcijańskiego miłosierdzia. Wynika z nich, że radny od ponad dekady znęcał się nad nią fizycznie i psychicznie, zmuszając, by po pracy usługiwała mu w domu aż wyczerpana zasypiała za kierownicą służbowego auta
Prawnik Rafała P. bez cienia zażenowania zapewniał w rozmowie z mediami, że wyzywanie żony od "jebanych debili", zmuszanie do seksu, wywożenie jej do lasu, by tam, z dala od ludzi urządzać jej "ścieżkę zdrowia" oraz grożenie, że ją "zajebie" było niczym innym jak tylko żebraniem o odrobinę uczucia
Jak wspomina żona radnego, Rafał P, podobnie jak większość psychopatów, umiał się doskonale maskować. Przez cały okres narzeczeństwa swoim zachowaniem umacniał ją w przekonaniu, że będzie ideałem męża.
Wszystko działo się stopniowo - tłumaczy maltretowana kobieta. Po ślubie z osoby, która była bardzo pomocna i uczynna, stał się osobą, która zaczęła wymagać ode mnie usługiwania i posłuszeństwa. Jak byłam w ciąży, to popychał mnie. Skopał mnie też okrutnie. Spakowałam się i wyjechałam. Przez tydzień nie odzywaliśmy się do siebie. Później znowu zaczął być miły, pomagał w domu. Ja bardzo chciałam mieć rodzinę, więc wtedy łatwo wybaczałam. Wiem, że niektórzy tego nie rozumieją, ale tak było… Kiedy wynajęliśmy dom w Łochowie, on kazał sobie płacić za wynajem. Żądał co chwilę pieniędzy. Był taki moment, że wyprowadziłam się od niego. No to zaczął przyjeżdżać i wyznaczać mi terminy, kiedy dzieci mają być w domu. Kiedy nie zawiozłam córek do niego, to trzy samochody należące do rodziców były pomazane sprayem. Zgłosiłam to na policję, doradzili mi wtedy, żebym założyła Niebieską Kartę. Po tym jak założyłam, funkcjonariusze bywali w naszym domu bardzo często. Gdy przychodzili, był bardzo grzeczny. Gdy wychodzili, wyrzucał mnie z domu. Obiecywał poprawę, jeździliśmy do ośrodka pomocy społecznej na konsultacje. Jak się później okazało, nic nie pomogły…
Kobieta wspomina, że poza domem Rafał P. był dla wszystkich miły, uprzejmy, przykładny katolik, zwłaszcza gdy starał się o miejsce na liście PiS-u w wyborach samorządowych. Co niedziela z odświętnie ubraną rodziną zasiadał w pierwszej ławce w kościele.
Na początku naszej znajomości chodził codziennie z rodzicami do kościoła. A jako małżeństwo chodziliśmy co tydzień, w niedzielę - mówi Karolina P. Pamiętam, że jak chciał zostać radnym, to wpadł na pomysł, byśmy siadali w pierwszej ławce. Robił to pod publiczkę, żeby wszystkim się pokazać. Został też lektorem w kościele. Mówił, że chce się sprawdzić w wystąpieniach publicznych. Czytał z ambony Pismo Święte. W domu urządzał mi piekło, a w kościele czytał o miłości do bliźniego i do Boga. Tak bardzo, bardzo się bałam tego człowieka. On wtedy tak mnie zastraszył, że przestałam kompletnie mówić o tej sytuacji. Moja mama zaczęła widzieć u dziewczynek, że coś jest nie tak. Starsza córka mówiła, że się nie wyspała, bo było głośno. "Słyszałam, jak mama spadała ze schodów” – mówiła moja córka do babci. Strasznie się bałam, bo on mi zabierał telefon i przeglądał zawartość. Jak się orientował, że nie mam przy sobie telefonu, to mnie podduszał i musiałam mu wtedy oddać komórkę. Jak mu nie wchodził kod do telefonu, to dusił mnie, aż podawałam mu PIN i przeglądał mój aparat. Kazał mi też przelewać wszystkie pieniądze, które zarabiałam na konto jego siostry. Bo on nie miał swojego konta, zajął mu je komornik. Jak spóźniłam się jeden albo dwa dni z przelewem, to było wyganianie mnie z łóżka. Tam gdzie się położyłam, stamtąd mnie wypędzał. Odczekiwał piętnaście minut, budził mnie i kazał wypie*dalać. Nawet jak się położyłam na dywanie, to robił tak samo. Byłam jak pies przenoszona z kąta w kąt. W duchu modliłam się, żeby zasnął. Żebym chociaż mogła te 2-3 godziny pospać przed pracą. On wiedział, np. że mam zorganizować spotkanie z kierownikami aptek i znęcał się w nocy nade mną jak najdłużej.
Nawet po tym, gdy Karolina P. z córkami uciekła w końcu od swojego oprawcy, nie przestał jej prześladować.
Odszukał mnie w Warszawie i wtargnął siłą do mieszkania. Policjantom, których wezwałam, mówił, że jestem jego żoną i ma prawo przebywać w mieszkaniu. Czterech funkcjonariuszy musiało go wyprowadzać w kajdankach - relacjonuje kobieta. Przyjeżdżał wieczorem pod mieszkanie. Kiedy chciałam odjechać, wychodził na środek ulicy i zagradzał mi drogę. Albo wychodził z innej uliczki. Policjanci musieli eskortować mnie do domu.
Problem rozwiązał dopiero sądowy zakaz zbliżania się oraz możliwość widywania dzieci tylko pod okiem sądowego kuratora
Obecnie Karolina Piasecka liczy na sprawiedliwy wyrok, który zakończy jej jedenastoletni koszmar. Dostarczyła sądowi wiele dowodów przeciwko mężowi, ale kto wie… Żona posła Zbonikowskiego też przedstawiła liczne dowody...