Pogrzeb Kory był niewątpliwie wielkim i ważnym wydarzeniem nie tylko dla jej najbliższych, ale także dla całej rzeszy fanów i ludzi, dla których była inspiracją, którzy poznali ją choć przelotnie i wywarła wpływ na ich życie. Niestety, dla niektórych okazał się też okazją do słabego lansu. Na szczęscie kochani celebryci, w Internecie nic nie ginie, a już zwłaszcza na Pudelku.
Z mocną krytyką w sieci spotkała się zwłaszcza publikacja na instagramowym profilu stylistki (?) Alicji Napiórkowskiej, która zamieściła fotografię zasmuconej siebie, wspartej na ramieniu Łukasza Jemioła.
"Takie prawdziwe, że strach się nie podzielić" - podpisała swoje zdjęcie. Od razu w komentarzach zawrzało, ale Napiórkowska odpisała: Wszystkim, którym nie odpowiadają moje publikacje, przypominam, że zawsze można wybrac opcje "przestań obserwować".
Po publikacji Pudelka butna Alicja zmieniła jednak zdanie. Niestety, jak to bywa u celebrytów, którzy nie potrafią "w internety", zrobiła to dość nieudolnie - najpierw pod naporem krytyki skasowała zdjęcie, później zamieściła oświadczenie, w którym zapewniła, że "nie interesuje jej żadna promocja"... To oświadczenie po kilku minutach skasowała i zamieściła kolejne, tym razem dodając słowo "przepraszam". Wychodzimy w sumie z założenia, że w sumie lepiej późno niż wcale, co oczywiście zupełnie nie umniejsza żenady tej sytuacji.
Ku przestrodze aspirujących celebrytów: pamiętajcie kochani, że screeny w sieci nie giną. Publikujemy wszystkie wersje posta, nad którym Napiórkowska tyle pracowała. Mimo tylu wersji nadal nie poradziła sobie z błędem interpunkcyjnym...
PS. Myslicie, że Napiórkowska kupiła od agencji zdjęcie, na którym "fotoreporter pięknie uwiecznił emocje" czy raczej "pożyczyła" z jakiegoś portalu? Przypominamy, że to nielegalna praktyka: