Janowskie aukcje koni pod szyldem Pride of Poland *powoli tracą dawny prestiż. Niedawna *śmierć drugiej klaczy Shirley Watts była początkiem upadku stadniny. Tegoroczna 49. edycja aukcji miała odbyć się pod mniej "dumnym" szyldem Janów Podlaski Auction & Summer Arabian Horse Sale. Krótko przed wydarzeniem zrezygnowano jednak z planowanych zmian. Maciej Grzechnik, szef stadniny, dotąd robił dobrą minę. Problem jednak w tym, że tym razem nie wytrzymał.
Ja jestem umiarkowanie zadowolony, ważne jest co wy powiecie - wbił szpilkę reporterom TVN24 pytającym, czy sprzedaż sześciu z 12 oferowanych koni można uznać za sukces.
Naciskany, odpowiedział wreszcie na pytanie z pozorną uprzejmością. Nie wiem chłopie, nie policzyłem. Nie widziałem jak to do końca było, bo nie mam w głowie komputera. Sam sobie odpowiedz - mówił co najmniej zniecierpliwiony.
W końcu pozornie przypadkiem wpadł na operatora kamery kopiąc go i odpychając.
Ucieczka to niejedyny sposób, w jaki prezes "zadbał" o obecnych na aukcji dziennikarzy. Ci ostatni zmuszeni byli trzykrotnie zmieniać stanowiska pracy. Mowa tu o szczęśliwcach, bowiem duża część dziennikarzy miała problem z otrzymaniem akredytacji. Bilety na imprezę z roku na rok zdrożały 10-krotnie, osiągając cenę 450 złotych, a rozpoczęcie imprezy i tak się opóźniło.
Sami hodowcy twierdzą natomiast, że zawiniła promocja imprezy. Zbyt mało ludzi miało wiedzieć, że aukcja w ogóle się odbędzie. Czy po tegorocznej edycji jest czego gratulować?