Traumatyczne dzieciństwo Kory nigdy nie stanowiło tajemnicy: artystka wielokrotnie opowiadała w wywiadach co przeszła jako dziecko. Nie dość, że na jakiś czas trafiła do domu dziecka prowadzonego przez siostry zakonne, to w placówce spotkała się z przemocą psychiczną i fizyczną. Zakonnice wyżywały się na dzieciach, biły je i stosowały nieadekwatne kary. Kora opowiadała także, że padła ofiarą księdza-pedofila.
W 2010 roku Kora napisała nawet na ten temat piosenkę pod tytułem Zabawa w chowanego.
Szliśmy powoli do domu cudnego, by jeść winogrona w sposób arcyśmiały. Z majteczek, z ust do ust i ust. Z rąk dziecinnych tak małych - śpiewała, by potem wyznać w tygodniku Wprost:
To tkwi głęboko. Wrosło w psychikę, jak tatuaż wrasta w skórę. Oczywiście nie myślę o tym obsesyjnie dzień i noc, ale to wciąż powraca. Pamiętam doskonale, jak strasznie się bałam, gdy wyszłam od księdza. Przez lata nie byłam w stanie nikomu o tym powiedzieć, nikomu się poskarżyć, bo byłam wychowywana w poczuciu, że kobieta jest grzesznym narzędziem, że to ta Ewa, to jabłko, że wina jest we mnie. Choć to przecież ja byłam ofiarą starego obrzydliwego księdza.
Ten, jak i wiele innych faktów został przypomniany po śmierci artystki. Zwrócił na niego uwagę także Janusz Korwin-Mikke, który we wpisie na Twitterze wyśmiał tragedię Jackowskiej. Janusz z wrodzoną gracją zakpił, że jeśli molestowanie przez księdza wywarło na niej jakieś piętno, powinna być co najmniej przeciętna artystką albo "pieśniarką katolicką".
Lewica biadoli, że "Kora" była w dzieciństwie "molestowana" przez księdza. Pytam: czy to zmieniło Jej życie? Jeśli TAK - to być może zamiast wybitnej piosenkarki wyrosłaby przeciętniaczka - albo (o zgrozo!) pieśniarka katolicka? "Co cię nie zabije, to cię wzmocni!" - przypominam - napisał.
Co ciekawe, polityk chyba "ugiął się" pod falą krytyki ze strony internautów, bo poświęcił temu problemowi kolejny wpis. Jak zwykle w swoim stylu: niby przeprosił, ale niesmak pozostał.
To nie chodzi o śp.Jackowską. Przypominam, że dokładnie to samo pisałem o śp.Ingmarze Bergmanie, który skarżył się, że ojciec źle Go traktował; gdyby podsuwał Mu cukierki to pewno nie wyrósłby zeń wielki reżyser. A pedofilowi ojciec ofiary powinien solidnie dać w mordę, to jasne! - wyjaśnił Korwin.
Czujecie się po tym lepiej?