Ostatnio popularny stał się wśród duchownych pogląd, że Kościół ciągle ma za mało pieniędzy. Przoduje w tym Tadeusz Rydzyk, biznesmen w sutannie, który co chwila domaga się od polityków Prawa i Sprawiedliwości, by przelewali na jego konta jeszcze więcej pieniędzy z budżetu państwa. Środki na działalność biznesową Rydzyka pochodzą oczywiście z podatków wszystkich obywateli, w tym niewierzących.
Zmuszanie ateistów do przekazywania pieniędzy na cele religijne wydaje się duchownym coraz lepszym pomysłem. Ostatnio postanowił go wcielić w życie proboszcz parafii św. Wojciecha w Białymstoku.
Ksiądz Jan Wierzbicki rozesłał do wszystkich mieszkańców parafii, którzy nie chodzą do kościoła ani nie przyjmują księdza po kolędzie wezwanie do uiszczenia "zaległych" opłat. I to za minione kilka lat. Ksiądz doskonale orientuje się, kto nie przyjmuje wizyt duszpasterskich, bo, podobnie jak wszystkie parafie w Polsce, prowadzi specjalny rejestr.
Każdą nieobecność na niedzielnej mszy wycenił na 2 złote i wyszło mu, że niewierzący mają płacić po 100 złotych rocznie. Ksiądz proboszcz domaga się także uregulowania od razu opłaty za cały 2018 rok, chociaż jeszcze się nie skończył.
Jedno z takich wezwań opublikował piątkowy Fakt.
Wobec zbliżających się wielkich inwestycji zaplanowanych przez Księdza Proboszcza, Rada Parafialna prosi o niezwłoczne uregulowanie zaległości za rok: 2011, 2012, 2013, 2014, 2015, 2016, 2017, 2018 - napisano w monicie. Dobrowolne ofiary na utrzymanie parafialnego kościoła są składane podczas kolędy. Nieodnotowany rok w kartotece, Rada obciąża rodzinę w wysokości 2 złotych od każdej Niedzieli tj. 100 zł. za cały rok. *Utrzymanie kościoła parafialnego jest obowiązkiem każdej rodziny. *
Pisma dostali także parafianie, którzy wprawdzie przyjmowali księdza po kolędzie, jednak proboszcz uznał, że wręczona z tej okazji koperta była za cienka.
Mama i tata przyjmowali księdza, ale dawali ofiarę tylko za kolędę - wspomina jedna z parafianek. Za każdym razem proboszcz chciał jeszcze pieniędzy za kościół. Rodzice zajmują się moim 25-letnim bratem, który od 17 lat jest w śpiączce i mówili proboszczowi, że ich nie stać.
Mogłoby się wydawać, że w tak trudnej sytuacji duszpasterz zastanowi się, jak pomóc. Jednak proboszcz Wierzbicki wpadł na inny pomysł.
Zaproponował, żeby tato przyszedł odrobić te pieniądze, pracując na rzecz kościoła - ujawnia kobieta.
Na szczęście kuria w Białymstoku nie widzi w zachowaniu proboszcza niczego niewłaściwego. Rzecznik potwierdza, że w swojej parafii proboszcz może robić co tylko chce.
Parafia jest autonomiczną jednostką i kuria nie może jej niczego zabronić - komentuje w tabloidzie ksiądz Adam Dębski z białostockiej kurii.