Małgorzata Rozenek raczej nie spodziewała się, że kampania firmy kosmetycznej z jej udziałem skręci w niespodziewanym kierunku. Wydawać by się mogło, że wszyscy zwrócą uwagę raczej na jej gładką twarz spozierającą z katalogu i wyśmieją zastosowany retusz, a tymczasem od czwartku w show biznesie trwa prawdziwa wojna o ideały.
Przypomnijmy, że wszystko zaczęło się od Joanny Krupy, która skrytykowała firmy testujące kosmetyki na zwierzętach. W relacji Joanny nie padło nazwisko Rozenek, ale i tak wiadomo było, o co i o kogo chodzi. Potem przyszła pora na formalne maile, nieudolne wyjaśnienia i kolejną osobę w konflikcie. Na podstawie tego wszystkiego można wysnuć łatwy wniosek: nic nie jest tak oczywiste, jak wydaje się na pierwszy rzut oka.
Po pierwsze, owszem, Joanna Krupa walczy o prawa zwierząt i chwała jej za to, ale kosmetyki testowane na zwierzętach to niestety smutna codzienność. Nie chodzi tylko o szumne deklaracje firm odcinających się od tego procederu, ale o całą produkcję, nie tylko kremów czy szamponów.
Od czwartku dostajemy od Was maile, czytamy Wasze komentarze, w których słusznie zauważacie, że zwierzęta są wykorzystywane także poza plecami tej czy innej gwiazdy TVN-u. Opakowania, w których znajdują się "ekologiczne" kosmetyki mogą być wytworzone z substancji, które testowano na zwierzętach, bez względu na to, co widzimy na etykiecie. Jak często producenci podają skład modnego i "ekologicznego" opakowania? No właśnie.
Po drugie, pojawiają się głosy, że walka o lepszy byt zwierząt to także walka z noszeniem wyrobów skórzanych, nie tylko futer. Wyobrażacie sobie celebrytki bez skórzanych torebek za kilkadziesiąt (o ile nie kilkaset) tysięcy złotych? A co z ekofutrami? Czy produkowanie zamienników z nylonu i poliestru faktycznie służy środowisku? Czy każda topowa marka produkująca ubrania dla gwiazd dba o środowisko? Czy ubrania powstają w nalezytych warunkach, a nie "za miskę ryżu"? Oczywistym jest że naturalne futra, polowania i fotografowanie się z zabitymi zwierzętami dla sportu i lajków od kolegów-myśliwych powinny dawno odejść do lamusa. Warto jednak zwrócić uwagę, że nikt w dzisiejszych czasach nie jest czysty jak łza.
Po trzecie, także i Wy, Czytelnicy Pudelka, zaczęliście interesować się reklamową przeszłością Joanny. Krupa kilka lat temu zachwycała się szminką z firmy, którą teraz tak krytykuje. Razem z innymi kosmetykami dołączyła ją do "boxu" reklamowanego także w Gali, magazynie, w którym tak bardzo lubią fotografować się celebrytki. Wśród Waszych opinii nie brakuje także i tych, że to kolejny sposób autopromocji i próba walki z popularnością Rozenek, najpopularniejszej obecnie celebrytki, czy tego chcemy czy nie.
Szczycenie się produkcją kosmetyków cruelty-free jest skomplikowane. Na przykład firma Bell na wielu listach funkcjonuje jako przykład producenta, który nie wykorzystuje zwierząt, ale w kwietniu 2017 roku blogerka urodowa Happy Rabbit opisała, że nie otrzymała jednoznacznych odpowiedzi na pytania weryfikujące ekologiczne intencje firmy. Produkty tej firmy swego czasu polecała Dżoana.
Jak to jest z Avonem? Firma nie testuje kosmetyków na zwierzętach, ale jej produkty są testowane na zwierzętach. Jak to możliwe? Marka jest obecna m.in. w Chinach, gdzie kosmetyki importowane muszą przejść testy na zwierzętach pod płaszczykiem "sprawdzenia bezpieczeństwa". To oczywiście decyzja czysto biznesowa: każda firma chce zarabiać więcej, zdobywając kolejne rynki. Oficjalnie kosmetyki są więc cruelty-free, ale pewna ich część już nie. Tak samo działają takie marki jak Chanel czy Yves Saint Laurent. Czy wszystkie ekogwiazdy nagle wyrzucą do kosza swoje drogocenne "szanelki"?
Na zakończenie przypomnijmy, że póki co w tym konflikcie pozostają trzy osoby: atakująca Joanna Krupa, słabo broniąca się Małgorzata Rozenek oraz podbijająca branżę ekokosmetyków Kinga Rusin. Co z Małgorzatą Kożuchowską, Justyną Steczkowską i Edytą Herbuś, które też reklamowały rzeczone kosmetyki? Musicie przyznać, że na Pudelku raczej nie darzymy ich gorącym uczuciem, ale dostrzegamy moment, w którym łatwo o przesadę.