25-letnia Julia Kriger z rozbrajającą szczerością przyznaje, że... je tylko raz dziennie. Zapewnia jednak, że nic jej nie dolega. Wierzycie?
Dążenie do "idealnego piękna" często przeradza się w niezdrową obsesję, wspieraną przez "perfekcyjne" modelki z Instagrama. Stąd coraz częściej pojawiają się informacje o kolejnych "żywych lalkach", dziewczynach tak opętanych dążeniem do osiągnięcia ideału, że już dawno przestały przypominać normalnych ludzi.
Najsłynniejszą "żywą Barbie" pozostaje Ukrainka Valeria Lukyanova, która przed rokiem zaskoczyła zmianą wizerunku. Miejsce po niej długo nie było puste, bo w kolejce czekają już kolejne "lalki", w tym nasza polska "duma", Anella:
Nie próżnują też mieszkanki Europy Wschodniej. Ostatnio głośno zrobiło się o niejakiej Julii Kriger z rosyjskiego Nowosybirska. 25-latka była wprawdzie jedną z pierwszych "żywych barbie", o jakich usłyszał świat, ale dopiero teraz zyskała prawdziwy rozgłos.
Wszystko przez... niepokojąco szczupłą sylwetkę, która sprawiła, że "fani" zaczęli na poważnie niepokoić się o Rosjankę. Ta uspokaja jednak, że nic jej nie dolega:
To prawda, ostatnio nieco schudłam - przyznała w rozmowie z rosyjskim dziennikiem Komsomolskaya Pravda. Teraz ważę tyle, ile zawsze chciałam, czyli 39 kilogramów. Nie głodzę się i nie jestem na nic chora!
Negatywne komentarze internautów pod adresem jej figury najwyraźniej mocno poirytowały Julię:
Pieleni ludzie, zawsze wtykają nos w nie swoje sprawy - grzmiała niedawna na Instagramie. *Jem raz dziennie, ale wtedy pochłaniam wszystko to, na co tylko mam ochotę! Nic mi nie jest i na pewno jestem zdrowsza od wielu z was!
Trzeba przyznać, że choć Julia prezentuje się nieco "naturalniej" od jej koleżanek, to tak niska waga u dorosłej kobiety może niepokoić. Zobaczcie, jak wygląda rosyjska "żywa barbie".