W listopadzie ubiegłego roku Marina w końcu wydała swoją płytę, drugą w dziesięcioletniej karierze. Nie wyruszyła jednak w trasę koncertową, by promować krążek, tylko zaszła w ciążę i w lipcu urodziła syna, Liama. Analizując jej Instagram, można dojść do wniosku, że właściwie nic się nie zmieniło: Łuczenko wciąż reklamuje kosmetyki, pozuje przed lustrem i bywa na meczach Wojtusia. W komentarzach twierdzi jednak, że zmieniło się jej myślenie, bo teraz liczy się tylko mały Liam: Marina zachwyca się "cudem prokreacji": "Stworzyliśmy życie!"
Żona Wojtusia ma jednak wierne grono fanów, których apetyt wzrósł, gdy celebrytka wypuściła płytę. Teraz domagają się jej powrotu na scenę, co powinno być dla niej komplementem. Łuczenko do podobnych sugestii jest jednak nastawiona dość wrogo.
Ostatnio Marina pochwaliła się zdjęciem z Cristiano Ronaldo, które wzbudziło zachwyt i zazdrość obserwatorów. Jeden z fanów zaapelował jednak do celebrytki, żeby jak najszybciej wróciła do śpiewania, bo takie zachowanie to "szczyt próżności". Marina trochę się zdenerwowała i odpowiedziała dosadnie:
Szczyt próżności to przygotowywanie się do koncertów, kiedy maluszka mam przy piersi - napisała. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Kariera nigdy kosztem rodziny. Urodziłam dwa miesiące temu, dopiero się przyzwyczaiłam do nie przespanych nocy i absolutnym braku czasu dla siebie (zachowaliśmy oryginalną pisownię).
Marina obiecała jednak, że jak wszystko poukłada, to wróci do muzyki.
Też nie możecie się doczekać?