Magda Gessler po raz 18. wyruszyła w Polskę, by w ramach Kuchennych rewolucji zmieniać oblicze gastronomii. W pierwszym odcinku nowego sezonu niekwestionowany autorytet kulinarny zawitał do restauracji prowadzonej przez Darka z Częstochowy o wdzięcznej nazwie Sjesta. Właściciel przyznał, że już jako dziecko, by odciążyć mamę samotnie wychowującą czwórkę dzieci, zaczął swoją przygodę z gotowaniem i od razu to polubił.
Nic nie umiem robić poza gotowaniem. Restauracja jest wszystkim, co mam. Załogę mam bardzo fajną, myślę, że są gotowi na rewolucję - mówił właściciel na początku odcinka.
Choć siesta kojarzy się przede wszystkim z Hiszpanią i Włochami, Dariusz zdecydował się gotować kuchnię międzynarodową. W menu restauracji do tej pory goście mogli znaleźć de volaille ze szpinakiem, rolady mięsne, pstrąga, a nawet zupę serową. Niestety, knajpa pomimo dość szerokiego wyboru dań jest bliska bankructwa.
Kasa jest ważna. Mam rzeszę klientów, ale oni nie dadzą mi przeżyć - żali się Dariusz.
Pracownicy postrzegają właściciela jako osobę porywczą, nerwową i lubiącą przeklinać. Sam Darek nie widzi w tym nic złego. Kucharz uważa, że to "normalne na kuchni".
Magda Gessler wchodząc do restauracji zauważyła zepsute drzwi:
Ktoś Wam rozwalił drzwi? - rzuciła zamiast klasycznego "dzień dobry" i złożyła zamówienie. Poproszę herbatę na początek i arancini sycylijskie. Poproszę jeszcze kotleta de vollaile i kacze udo. Mam nadzieję, że zupa serowa to nie są serki topione.
Magda Gessler dostała również "czekadełko pomysłu Dariusza", które dziwnym zbiegiem okoliczności było zbliżone do włoskiej bruschetty, jednak kelnerka przestawiła to jako "częstochowską bruszetę".
Pierwsze danie było niestety nietrafione. Kuleczki z sosem, które reklamowane były jako ragu, okazały się zwykłym bolognese, co rozzłościło Magdę. Dodatkowo były zimne w środku i "usmażone na śmierdzącej fryturze". Gessler jednak się nie poddała i dała szansę zupie serowej.
Śmierdzi okrutnie i nie jest to jadalne. Chyba jakieś sery topione się tu rozpuściły. Gdzie są te pulpeciki w tej zupie? - rzuciła oschle Magda, próbując znaleźć mięsny dodatek w swoim talerzu.
Tuż po zupie przyszedł czas na kotleta ze szpinakiem. Kiedy Magda usłyszała, że również był przygotowywany we fryturze, poprosiła o przygotowanie nowego na maśle. Właściciel jednak... nie miał masła.
Następnie przyszedł czas na danie dnia, czyli kaczkę, która również nie powaliła restauratorki:
Kaczka soli nie widziała. Tragedia. To miejsce jest po prostu niesmaczne. Zobaczcie, jaka jest wiórowata - powiedziała.
Gessler w końcu doczekała swojego kotleta smażonego na maśle, ale nawet on nie uratował sytuacji:
Szpinak zjada smak kurczaka. Ogólnie dania nie ma. Dość na dziś - mówiła Magda opuszczając częstochowski lokal.
Przeżyję, może się przyda takie coś. Pie*dolnę se butelkę whiskey i będę jak nowonarodzony - skwitował krótko komentarz Magdy, właściciel restauracji.
Na drugi dzień, kiedy już emocje po nieudanej kolacji trochę ostygły, Magda postanowiła przeprowadzić rozmowę wychowawczą z właścicielem:
Co to ma być? Udawanie, że się gotuje? Skąd te złe nawyki? Bo wiesz, że je masz? - zapytała.
Teraz już wiem. Czułem, że musi coś być nie tak - przyznał smutno Darek.
Pan nie ma smaku. Pan nie soli, pan nie marynuje. To nie jest złe, to jest bardzo, bardzo niedobre. Pan ani nie ma gustu, ani nie ma smaku. Ja nie wiem o co chodzi - podsumowała działalność Darka Magda i poprosiła go o przygotowanie zwykłego kotleta de vollaile bez szpinaku, z samym masłem. W konkurencji Darek mierzył się z drugą kucharką, która okazała się od niego lepsza.
Jestem tak wku*wiony na siebie, że bym se barana najchętniej o ścianę je*nął - mówił Darek tłukąc kolejnego kotleta na test smaku.
Następnie Magda Gessler poszła zobaczyć, jak wygląda kuchnia. Niestety, okazało się, że jest bardzo brudna:
Widzi pan to? Jak g*wno! - Magda pokazywała umazaną ścierkę dziwnym smarem. Garnki są zapuszczone. Po cholerę pan to ma w kuchni? Ku*wa to trzeba umyć. Wszystko się lepi - krzyczała rzucając talerzami. Dobra, skończyłam. Więcej w tym syfie siedzieć nie będę. Jest tu jakieś mydło, żeby umyć ręce? Tu to jest w ogóle szambo - oceniła pomieszczenie socjalne i kuchnię Gessler.
Przyszedł dzień podsumowania i przedstawienia pomysłu na zmiany. To była pierwsza część rewolucji, która przebiegła bez krzyku i rzucania przedmiotami:
Tu będą góry. Góralska gospoda. Nazwa: Gospoda Kwaśnica. Będą tu kwiaty, będzie tu oszczędnie, ale kolorowo i wesoło. Krakowiacy i górale sałatka, potem kwaśnica, a potem macany schab - przedstawiła swój plan Magda, który Darek z całym zespołem przyjęli entuzjastycznie.
Standardowo Magda przygotowała atrakcję dla rozluźnienia atmosfery. Tym razem nie wziął w niej udziały cały zespół, a jedynie właściciel Darek, którego Gessler wysłała na siłownię, by ten poczuł się silnym mężczyzną.
Podczas promocji nowego lokalu Magda i Dariusz serwowali kwaśnicę, która zrobiła furorę wśród napotkanych po drodze przechodniów. Na kolacji finałowej zaproszeni goście zjawili się tłumnie i wychwalali podane dania.
Po kilku tygodniach Magda wróciła do Częstochowy, by sprawdzić, jak Darek i jego załoga radzą sobie po rewolucji. Okazało się, że wyśmienicie. Magda uznała, że każdy, kto przyjedzie do Częstochowy na pielgrzymkę i przejdzie 40 kilometrów, zasługuje na takie jedzenie.