Chociaż ostatnio o Martynie Wojciechowskiej pisze się głównie w kontekście jej związku z Przemysławem Kossakowskim, podróżniczka wciąż pozostaje sprawną bizneswoman. Martyna nie jest jedynie gwiazdą znaną z programów telewizyjnych: przez 10 lat była redaktor naczelną polskiego wydania National Geographic, teraz szefuje stacji Travel Channel należącej do grupy TVN. Czasem zdarzają się jej wpadki, tak jak ta z plastikiem, ale nic nie wskazuje na to, by miała nagle wypaść z kręgu najlepiej ocenianych i opłacalnych polskich gwiazd: Tak wyglądają najcenniejsze polskie gwiazdy: Wellman, Szelągowska i Dorociński. Nie ma Lewandowskich... (ZDJĘCIA)
Martyna Wojciechowska udzieliła właśnie wywiadu gazecie Głos Mordoru - bezpłatnemu periodykowi ukazującemu się w Warszawie, który nawiązuje tytułem do potocznej nazwy biznesowego zagłębia stolicy, gdzie siedziby ma sporo korporacji. Rozmowa dotyczyła głównie wątków biznesowych, ale czytającym raczej nie zrobi się miło. Podróżniczka nie zostawiła bowiem suchej nitki na osobach szukających pracy, zwłaszcza tych młodych, urodzonych po 1990 roku:
Muszę przyznać, że jestem rozczarowana obecnym rynkiem pracy. Niby wszyscy świetnie się prezentują, mają pasję, chęć do pracy, chcą się rozwijać - w CV znakomicie to wygląda, w rzeczywistości jest już jednak gorzej - opowiedziała. U młodych dominuje postawa roszczeniowa. Millenialsi wiele oczekują i wiele chcą, ale nie potrafią się odnaleźć na rządzącym się swoimi prawami rynku.
Mają trudności z adaptacją, z pracą zespołową. Z jednej strony są pokoleniem globalizacji, które doskonale porusza się chociażby w świecie nowych technologii, z drugiej odrzucają niektóre z tych globalizacyjnych procesów, nie potrafiąc jednak zaoferować nic ciekawego w zamian. Nie dziwię się temu ich buntowi, tej frustracji niedopasowania - dodała.
Dalej Wojciechowska opowiada o tym, że od pracowników oczekuje odpowiedzi na pytanie "dlaczego" coś robią czy chcą z nią pracować. Ona sama podobno zawsze kieruje się ideami, a nie zarobkiem i podobnego podejścia oczekuje od innych. Ten fragment wywiadu brzmi trochę dziwnie, biorąc pod uwagę, że Wojciechowska raczej nie musi martwić się o pieniądze, mogąc pozwolić sobie na charytatywne projekty. Pomijając fakt, że finansowanie niezależnych filmów dokumentalnych ułatwiają jednak kontrakty reklamowe, w jakie chętnie angażuje się dziennikarka.
Jeśli nie ma: "why?", to nie widzę szans na współpracę. (...) Ja zawsze pracuję dla idei, nie dla produktu, zawsze z misją. Często realizuję projekty, z których nie czerpię korzyści finansowych - patrz choćby filmy dokumentalne. Z ich produkcją nie wiąże się żadne wynagrodzenie, nie ma premii, regulowanego czasu pracy, urlopu wypoczynkowego. A kiedy materialny zysk nie stoi na pierwszym miejscu, gdy pieniądze i stabilna praca nie mogą być kluczową motywacją, wówczas bez wewnętrznej determinacji wiele się nie zdziała. Dlatego tak ważne jest to "why?" u wszystkich ludzi, z którymi pracuję.
Oczywiście wszyscy chcieliby mieć pracę, która odpowiada ich pasji, ale wewnętrzne determinacje też mogą być różne. Podróżniczka zdaje sobie sprawę, że praca z nią "nie jest dla każdego", krytykując jednocześnie system korporacji. Delikatnie nie rozwodzi się jednak nad motywacjami pracy w dużych firmach, które mogą być przecież różne i nie ograniczać się do szybkiej kariery "po trupach".
Oczywiście i w moich zespołach zdarzały się rotacje, bo każdy ma jednak swoje plany, cele, ambicje i jeśli widzi gdzie indziej lepszą szansę na ich realizację, to odchodzi - mówi. (...) Korporacja daje pewne przywileje, z których wielu ludziom trudno zrezygnować, mimo iż czują, że nie czerpią satysfakcji z tego, co robią - zauważa wyrozumiale. Ja tak nie potrafię, a i charakter tego, czym się zajmuję, też na to nie pozwala. Może dlatego coś takiego jak wypalenie zawodowe dotychczas nikomu z nas się nie zdarzyło.
Rozumiecie tak ostrą krytykę?