Mac Miller odszedł mając zaledwie 26 lat. Obiecujący raper najprawdopodobniej przedawkował narkotyki, z którymi od dawna miał problem. Muzyk, który ostatnio pokazał światu swój nowy, doceniany przez krytyków materiał, nie zdążył wyruszyć w trasę promującą album Swimming.
Tuż po śmierci artysty fani zaczęli obwiniać Arianę Grande, byłą dziewczynę Maca o przyczynienie się do jego przedawkowania. Uznali, że muzyka dotknął "efekt Yoko", polegający na negatywnym wpływie partnerki na artystę. Absurdalne zarzuty załamały Grande, która na swoim profilu wyłączyła możliwość dyskusji i napisała:
Nie byłam jego niańką ani matką i żadna kobieta nie powinna czuć takiego obowiązku.
O tym, jak piekielnie trudne jest bycie w związku z nałogowcem wiedział także Shane Powers, kolega Millera. W swojej audycji stanął w obronie atakowanej bez powodu Ariany:
Była niezwykłym wsparciem, gdy Mac próbował wytrzeźwieć. Nikt bardziej niż ona go nie wspierał, widziałem to. Dzwoniła do mnie, pytała, co powinna robić. Ta mała, młoda dziewczynka była niewiarygodnie silna - powiedział Powers.