Podczas gdy papież Franciszek zwołuje pierwszy w liczącej ponad dwa tysiące lat historii Kościoła Katolickiego szczyt przewodniczących episkopatów całego świata w sprawie pedofilii, przyznając tym samym, że problem jest ogólnoświatowy, polscy księża nie tylko nie zamierzają się z niczego tłumaczyć, ale jeszcze obrażają się na każdego, kto wytknie panujące w polskim Kościele patologie.
Wojciech Smarzowski od dawna zapowiadał, że zamierza poruszyć drażliwe dla duchownych sprawy w swoim najnowszym filmie, jednak ciężko było zgadnąć, na ile wystarczy mu odwagi.
Wyemitowany miesiąc temu trailer filmu Kler, w którym trzej pijani księża intonują "religijną" pieśń: "oto wielka tajemnica wiary: złoto i dolary", sugeruje, że będzie ostro.
Duchowni udają, że ich to nie rusza, ale o ich niepokoju może świadczyć pytanie, jakie oficjalnie zadał ministrowi kultury ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. W zasadzie było to nie tyle pytanie, co bura.
*W imię jakich wartości podległa Panu instytucja z kieszeni polskich podatników (w tym też katolików) opłaciła film"Kler”? *- beszta wicepremiera szeregowy ksiądz.
Z pytania wynika, że Isakowicz-Zaleski nie ma problemu z tym, że nie-katolicy finansują rydzykowe biznesy, budowę Świątyni Opatrzności Bożej i fundują księżom leczenie i emerytury. Po prostu nie lubi kiedy to działa w drugą stronę.
Minister Gliński zdenerwował się do szaleństwa. Wywołany do tablicy stanął na baczność, gorąco zapewnił na Twitterze: NIE DAŁEM ANI GROSZA na ten cel i wyjaśnił, że pieniądze przyznały Smarzowskiemu dwie dyrektorki "gorszego sortu", czyli mianowane jeszcze za kadencji PO-PSL.
Najzabawniejsze jest to, że Kler będzie miał swoją premierę na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni, gdzie minister Gliński pełni funkcję... przewodniczącego komitetu honorowego festiwalu. Zaś Jacek Kurski, jako prezes TVP jest współorganizatorem festiwalu.
Zresztą to nie pierwszy raz, gdy minister Gliński udowadnia, że nie za bardzo orientuje się, co dzieje się w jego resorcie. Dwa lata temu zapłacił rodzinie Czartoryskich pół miliarda złotych z kieszeni podatników za kolekcję, która i tak nie mogłaby nigdy opuścić Polski.