We wtorek w warszawskim Sądzie Okręgowym rozpoczął się proces Rafała O w sprawie grożenia siekierą i nożem pracownikowi firmy, usuwającej awarię wodno-kanalizacyną w marcu 2017 roku. Syn Daniela Olbrychskiego pojawił się na rozprawie uprzejmy jak nigdy.
Przywitał się z obrońcami, poszkodowanym i naszym dziennikarzem - relacjonuje Super Express. Uśmiechał się, przepuszczał wszystkich w drzwiach.
To spora odmiana, bo poprzednio w podobnym gronie zachowywał się zupełnie inaczej. Jak zeznał poszkodowany, z którym Rafał O. tak uprzejmie przywitał się w sądzie, ich znajomość rozpoczęła dość niefortunnie.
W marcową noc 2017 roku na osiedlu przy ulicy Melonowej na warszawskim Wilanowie doszło do awarii wodno-kanalizacyjnej. Na miejsce zwieziono drogi sprzęt, w tym agregat prądotwórczy.
Przed północą przerwano prace remontowe, a na miejscu został jeden z pracowników, by pilnować sprzętu. Ponieważ było zimno, siedział w swoim samochodzie.
Wtedy z jednego z domów wyłonił się mężczyzna z siekierą i zaczął nią wygrażać przerażonemu mężczyźnie. Napastnikiem okazał się Rafał O., syn znanego aktora. Pracownik firmy wod-kan zaalarmował policjantów. Ich przybycie ostudziło na chwilę zapędy napastnika, jednak po ich odjeździe zaatakował ponownie. Przerwę w działaniach wykorzystał na zmianę stylizacji, wymienił siekierę na nóż i za drugim razem zaatakował jako Rambo.
Jak ujawniła ofiara napaści, Rafał zdążył nawet dobrać odpowiedni strój i dodatki: wojskowy pas, kask i lornetkę.
Przypomnijmy: "Rafał Olbrychski zaatakował mnie siekierą. Był ubrany jak Rambo!" Zdenerwował się, że nie ma wody...
Siedziałem w samochodzie, zapytał dlaczego nie ma wody - wspomina poszkodowany. Był wyjątkowo pobudzony. Kazał mi spier*lać z tego miejsca, zaczął grozić, że zniszczy mi samochód. Był ubrany jak Rambo. Wyciągnął nóź i przyłożył mi go do szyi. Powiedział, że mnie zabije.
Rafał O. usłyszał zarzut kierowania gróźb karalnych i przyznał się do winy. Grozi mu do dwóch lat pozbawienia wolności.
Jak dodaje Super Express, według nieoficjalnych źródeł oskarżony krótko po ataku siekierą zrozumiał, że ma problem i zgłosił się na terapię dla osób uzależnionych od alkoholu.