W ostatnich latach coraz częściej słyszymy o śmierci znanej osoby w wyniku przedawkowania substancji uzależniających. Niestety dotyczy to coraz młodszych osób. W zeszłym tygodniu show biznesem wstrząsnęła informacja o odejściu 26-letniego rapera, Maca Millera.
Pod koniec lipca media wstrzymały oddech, gdy do szpitala trafiła równolatka artysty, Demi Lovato. Wokalistka, która wróciła do nałogu po sześciu latach trzeźwości, przedawkowała silnie uzależniający lek przeciwbólowy Oxycodone. Nieprzytomną i leżącą na zakrwawionej poduszcze znalazła ją asystentka, która byla przekonana, że jej podopiecznie nie żyje: Życie Lovato uratował ochroniarz? "Asystentka ją znalazła i zaczęła krzyczeć, że Demi nie żyje"
Demi przebywała w szpitalu dwa tygodnie, po czym udała się na odwyk. Media donoszą, że leczenie potrwa kilka tygodni, przez których artystka zostanie całkowiecie odcięta od świata zewnętrznego. Zanim to nastąpiło, Lovato zdążyła podziękować na Instagramie za wsparcie i wyznała, że czeka ją długa walka z chorobą: Demi Lovato zabrała głos po przedawkowaniu: "Nie wygrałam z uzależnieniem, ale będę walczyć".
W szpitalu przy Demi cały czas czuwała rodzina. Matka artystki zdecydowała się opowiedzieć o tym czasie w wywiadzie dla Newsmax.tv.
Przez dwa dni w ogóle nie wiedzieliśmy, czy przeżyje. Strasznie się martwiłam, ale próbowałam być silna dla niej i dla całej rodziny. Nie opuszcza mnie myśl, że to, że Demi jest dziś żywa, to zasługa milionów, którzy się za nią modlili.
Dianna De La Garza opowiedziała o pierwszych chwilach po przybyciu na ostry dyżur.
Gdy przybiegliśmy do szpitala i ją zobaczyłam, wyglądała bardzo źle. Była w bardzo kiepskim stanie, ale nachyliłam się nad nią i powiedziałam "Demi, kocham cię". Odpowiedziała, że też mnie kocha. Od tamtego momentu nie dopuszczałam do siebie myśli, że Demi z tego nie wyjdzie.