Martyna Wojciechowska w 2014 roku po raz pierwszy odwiedziła Tanzanię, aby nakręcić jeden z odcinków swojego programu Kobieta na krańcu świata. Tam poznała Kabulę Nkalago. Jej historia i początkowa niechęć do dziennikarki wzruszyła ją na tyle, że dwa lata później postanowiła tam wrócić. Aby zdobyć zaufanie dziewczynki-albinoski, Wojciechowska zabrała ją do jej biologicznej matki, której nie widziała od bardzo dawna. Ostatni raz Kabula była w rodzinnym domu jeszcze przed atakiem, w którym straciła rękę.
Ostatecznie Wojciechowska zaangażowała się w niesienie pomocy albinosom w Tanzanii, których życie każdego dnia jest zagrożone. Zorganizowała zbiórkę pieniędzy dla Kabuli, a także finansuje jej edukację, by spełnić jej marzenia o karierze w palestrze.
Kilka dni temu Nkalago przyleciała do Polski. Jak się okazuje, nie tylko po to, by odwiedzić swoją przyszywaną matkę, ale także by wspólnie z nią udzielić wywiadu i wziąć udział w sesji zdjęciowej dla Gazety Wyboczej.
W szczerej rozmowie Kabula opowiedziała o swoich relacjach z ojcem:
Kiedy się urodziłam, ojciec powiedział mamie, że nie chce w domu takiego dziecka. Oddali mnie do babci. Spędziłam u niej trzy-cztery lata. Gdy mama chciała mnie zabrać, tata zdecydował, że w takim razie on się wyprowadzi. Odszedł i nigdy go potem nie widziałam. Gdybym dziś minęła tego człowieka na ulicy, nawet nie wiedziałabym, że jest moim ojcem - mówiła ze smutkiem.
Kabula przywołała także wspomnienia z ataku, w którym straciła rękę. Dziewczynka wyznała, że zanim została napadnięta przez mężczyzn, przez kilka dni ją obserwowali:
Tydzień przed tym, jak zostałam napadnięta, jeden z nich obrzucił mnie takim spojrzeniem, że pamiętam ten wzrok do dziś. Zapytałam siostrę: "Co mu zrobiłam, że tak na mnie patrzy?”. Trzy dni przed atakiem stało się coś podobnego. Tym razem to był obcy mężczyzna, którego widziałam po drodze do sklepu. Czułam, że mnie obserwuje. Aż wreszcie razem z sąsiadem i trzecim mężczyzną pojawili się u mnie w domu w nocy i maczetą odrąbali mi rękę. Zrozumiałam, że to zaplanowali.
Wojciechowska wytłumaczyła, dlaczego w Tanzanii polowania na albinosów są tak popularną "rozrywką”:
W Tanzanii ponad 90 procent ludzi wierzy, że amulety zrobione z części ciał albinosów zapewnią im powodzenie i bogactwo. Najwyraźniej są wśród nich także politycy. Bo przecież nieprzypadkowo ataki wzmagają się tuż przed wyborami. Możemy sobie myśleć, że to ciemnota, że to brak edukacji i że korzystają na tym szamani. Ale kogo stać na taki amulet? Biednych rybaków? Chodzi raczej o ludzi bogatych i często całkiem dobrze wykształconych. Niejednokrotnie przed chatami szamanów ustawiają się w kolejce panowie w garniturach i ze skórzanymi teczkami - czytamy.
Martyna podała, że za ciało albinosa w Tanzanii można dostać nawet 75 tysięcy dolarów.