Tygodnik Wprost dał się już poznać jako wielbiciel rankingów najbogatszych, których pozycjonuje w rozmaitych konfiguracjach. Były już rankingi najbogatszych ogólnie, najbogatszych przed czterdziestką, najbogatszych Polaków mieszkających za granicą oraz, oczywiście, najbogatszych kobiet, tym razem bez ograniczeń wiekowych.
Zeszłoroczne zestawienie okazało się wielkim sukcesem Ewy Chodakowskiej, która znalazła się na 47 miejscu z majątkiem szacowanym na 49 milionów złotych.
Tegoroczny ranking jest, dla odmiany, triumfem Anny Lewandowskiej, której w ogóle zabrakło na zeszłorocznej liście. Dzięki rozkręceniu założonej dwa lata temu firmy HPBA, sprzedającej między innymi markę Food by Ann, w tym roku wskoczyła od razu na 22. miejsce z majątkiem szacowanym na 204 miliony złotych. Chodakowska, której zresztą też udało się pomnożyć swój majątek ponad dwukrotnie, musi tym razem uznać wyższość rywalki. Choda z majątkiem szacowanym na 130 milionów złotych awansowała wprawdzie na 31 miejsce, ale to jednak dziewięć miejsc za Anią,
W wywiadzie udzielonym z okazji satysfakcjonującego miejsca w rankingu, Lewandowska zapewnia, że nie będzie udawała, że wstydzi się swojego majątku ani bajkowego życia, bo ciężko na nie zapracowała i ma prawo cieszyć się ze swoich osiągnięć.
Pamiętam, jak zarobiłam swoje pierwsze duże pieniądze i wstydziłam się przyznać. To chyba trochę przez historię naszego kraju, przez lata komuny, kiedy wszyscy mieli mieć po równo - wspomina w rozmowie z Wprost. Teraz się tego nie wstydzę. Robert ciągle mi powtarza, że to nie spadło nam z nieba. My ich nie wygraliśmy, ani nie dostaliśmy, tylko zarobiliśmy. Ciężką pracą, uporem, zaangażowaniem. Mamy pasję do tego, co robimy. Sprawia nam to przyjemność. Ludzie zarabiają pieniądze na całym świecie i są z tego dumni. My też nie musimy się tego wstydzić. Nie lubię bez sensu wydawać pieniędzy. Życie mnie tego nauczyło. Kiedyś nie mieliśmy pieniędzy. Dzisiaj je mamy i umiemy je szanować. Na przykład nigdy nie wyrzucam jedzenia. Niedojedzony obiad będę trzy razy przemieniać na inne potrawy, aż zjemy wszystko. Dla mnie szacunek do jedzenia jest najważniejszy. Każdą rzecz, którą wymyślam, od batonów po musli i zupy, wymyślam sama. Nie mam żadnej kucharki, jak ktoś mógłby pomyśleć. Sama układam wszystkie treningi, jadłospisy, piszę książki komponuję receptury dla nowych produktów.
Podstawą kariery Lewandowskiej jest stały kontrakt z fanami za pośrednictwem Internetu. Ania na bieżąco relacjonuje swoje życie na blogu i w mediach społecznościowych. Jak ujawnia, często spotyka się z zarzutem, że pokazuje je zbyt bajkowo, żeby mogło być prawdziwe. Fanki wypominają jej czasem, że nie jest możliwe, żeby ciągle być uśmiechniętą i szczęśliwą ani jeść wyłącznie zdrowych posiłków, bo każdy ma czasem gorsze dni. Lewandowska zapewnia, że ona też, ale się tym nie przejmuje.
Pokazuję siebie jaką jestem. Nie robię sztucznych min do obiektywu - uspokaja w wywiadzie. To nie jest tak, że wrzucam na Instagram zdęcie owsianki, a tak naprawdę za plecami wcinam coś mocno kalorycznego. Są momenty, że mamy ochotę na coś innego, szczególnie jak jesteśmy ze znajomymi, to lubimy zgrzeszyć, ale też nie mamy jakichś specjalnych słabości. Żyjemy zdrowo i jemy zdrowo już wiele lat. Ktoś mi powiedział kiedyś, że jestem zawsze uśmiechnięta. No ale ja taka właśnie jestem. Co mam z tym zrobić? Uśmiecham się, nie marnuję energii na niepotrzebne rzeczy. Wiadomo, że nie ma na świecie osoby, która nie ma żadnych kłopotów. Każdy je ma ma. Nie mam czasu patrzeć na to, co o mnie wypisują. Ale bywa, że dochodzą do mnie różne informacje i jest mi przykro, gdy jestem pochopnie i niesprawiedliwie oceniana przez ludzi, którzy mnie nie znają i mało o mnie wiedzą.
Na pytanie, czy nie obawia się porównań z Ewą Chodakowską, Lewandowska nie bardzo chce odpowiedzieć. Postanowiła wybrnąć z tego trochę naokoło.
Nie chcę się do tego odnosić - komentuje ogólnikowo. Mogę tylko powiedzieć, że nie boję się żadnych porównań, bo to normalna rzecz.