Gośćmi najnowszego odcinka programu Kuby Wojewódzkiego byli: Jacek Braciak, promujący film Kler, który ma wielkie szanse stać się największym wydarzeniem filmowym sezonu, a wnioskując z trailera i tematu, jaki porusza, być może i dekady oraz Sara Boruc, promująca siebie i swój debiut płytowy.
Braciak, w przemyślany i zdystansowany sposób budujący swoją karierę, po cichutku wyrasta na aktora wybitnego, który za kilka lat może stać się godnym następcą Janusza Gajosa. No ale zacznijmy od Sary, która była pierwszym gościem. Przedstawiając ją, prowadzący postanowił wytłumaczyć widzom, na czym polega podstawowa różnica między zwykłą kobietą a WAG.
Przeciętna żona wstaje rano, maluje się i idzie do pracy - wyjaśnił. Żona piłkarza wstaje, maluje się i już jest po pracy. *
Sara *pojawiła się w studiu w spódniczce tak krótkiej, że przypominała ciut szerszy pasek.
Tobie powiedzieć, że wyglądasz jak milion dolarów to mało - zagaił prowadzący, który nigdy nie ukrywał, że fascynują go goście, dysponujący większym budżetem niż on sam.
Sara, która uchodzi za jedną z najbardziej nielubianych polskich WAGs, no może na równi z Mariną Łuczenko-Szczęsną, postanowiła iść w zaparte, że Polacy ją uwielbiają. Przy okazji po raz kolejny zapewniła, że bycie żoną zarabiającego miliony piłkarza to orka na ugorze, zwłaszcza, gdy mąż piłkarz nie przepada za tym sportem.
Długo nie byłam ulubienicą polskich mediów, ale to się ostatnio zmieniło - zapewniła radośnie. Założyłam firmę biżuteryjną, która nie powstała znikąd i świetnie prosperuje. No i wydałam płytę. Z tym oglądaniem meczów u nas w domu bywa różnie. Artur nie jest fanem piłki nożnej. I ma nietolerancję na gluten, a je pizzę.
A która żona piłkarza, twoim zdaniem, najbardziej realizuje się mimo męża? - zapytał prowadzący, czym wprawił Sarę w wielką zadumę. Dlaczego nie odpowiedziałaś: Anna Lewandowska? *
Dlatego, że uważam, że *żadna z nas nie może o sobie powiedzieć, że byłaby tam, gdzie jest, gdyby nie mąż - wyjaśniła. Ale to jest w porządku, bo po to jesteśmy razem, żeby się wspierać. Ja zresztą myślałam, że ja się tobie najbardziej podobam, a teraz to nawet nie wiem, czy chcę tu dalej siedzieć…Ja uważam że jestem artystką i nie chodzi tylko o muzykę, ale o duszę. Wcześniej ta moda jakoś się kręciła, myślę, że do tego też trzeba mieć artystyczną duszę. Pamiętasz jak się ze mnie naśmiewałeś cztery lata temu, czy będzie ta płyta, czy nie będzie? Uważam, że to jest bardzo kobieca płyta. Oczywiście, faceci też mogą jej słuchać, może się czegoś nauczą. Ja nie jestem feministką. Feministki są dla mnie za bardzo zapalczywe. Trzeba uważać, o co się walczy. Jest bardzo dużo rzeczy, które możemy sobie załatwić jako kobiety. Kobiety powinny mieć takie podejście do faceta, żeby on nie poczuł, że jest wykorzystywany. Nie chcę tak mowić bezczelnie, że manipulujemy facetami, żeby dostać swoje…
Myślicie, że po tym wyznaniu Artur nabrał podejrzeń, że może być manipulowany i wykorzystywany, czy nadal nie?
Następnie do głosu wreszcie doszedł Braciak.
Ja się od dawna przestawiam jako Artur Barciś - wyznał. Myślę, że mogę być najbardziej znanym nieznanym aktorem w Polsce i to się czasem przydaje. Zawsze musiałem się z kimś bić. Bo ciągle ktoś mówił na mnie "mały", albo, jak pojechałem do rodziny do Gorzowa, "mały wieśniak", bo ja ze wsi jestem. Ale naprawdę cieszę się, że te jednostki paramilitarne powstały, bo zaraz czeka nas wojna z Rosją, z Niemcami, no bo są Niemcami i z Żydami, których, jak wiadomo, wszędzie jest pełno.
Prowadzący zapytał Braciaka, czy nie obawia się, że w obecnej sytuacji politycznej w Polsce, rola w tak demaskatorskim filmie jak Kler może mu zaszkodzić.
Odpowiedź będzie równie poważna: mam to w d*pie - wyjaśnił aktor. Ja się niczego nie boję. Jakie przygotowanie do roli? Przywieźli mnie na plan, założyli tupecik na głowę, powiedziałem swoje i pojechałem do domu. Nie przepadam za jakąś przerysowaną manierą, mniej znaczy więcej. Ja się nie zetknąłem z takimi zjawiskami w kościele. Znalem kilku duchownych, wspaniali ludzie. Te grzechy mogą dotyczyć równie dobrze drogowców albo kolejarzy. Nie boję się, że temu filmowi będzie przyklejona etykietka politycznej agitki, bo już jest. Ja uznałem, że ten film jest pełny, jest moralitetem, jest aktem miłosierdzia dla ludzkich słabości. Nie czuję się żadnym ambasadorem przekazu, jestem aktorem, zostałem zaangażowany. Nie udawajmy, że żaba ma loki. Albo film jest dobry, albo zły i dorabianie mu gęby nie ma sensu.
Kiedyś powiedziałeś, żeby mówić o tobie "serialowa dziwka” - przypomniał Wojewódzki.
Szmata - sprostował Braciak. Teraz mogę sobie pozwolić na to, żeby robić to, na co mam ochotę. Jakoś jestem poumawiany na przyszłość w różnych sprawach. To jest też problem, żeby nie być zakładnikiem wizerunku.
Kto, Waszym zdaniem, wypadł lepiej?