Michał Koterski jako syn znanego reżysera miał łatwą drogę do wejścia w świat show biznesu. Niestety samo pojawienie się w nim nie gwarantuje sukcesu, a bardzo często niszczy życie.
Misiek, jak zaczęto go nazywać, pogubił się w rzeczywistości pełnej używek, fałszywych przyjaźni i kłopotliwej sławy. W pewnym momencie był już kojarzony tylko z bycia nieco mniej rozgarniętym kolegą Kuby Wojewódzkiego.
Dziś Koterski ma 38 lat i zagrał właśnie w kolejnym filmie taty pt. 7 uczuć. Jak sam przyznaje, jego relacja z ojcem bywa skomplikowana:
Co do mojej relacji z ojcem, ona jest generalnie bardzo dobra. Ale na planie pracowało mi się chyba tak, jak każdemu. Choć oczywiście gdzieś tam myślałem sobie, że to jest mój ojciec i mógłby mnie więcej chwalić. Nie spodziewałem się tego, że takie uczucia we mnie będą - że chciałbym, by zauważał każdą moją pracę i każdy mój postęp - wyznaje w rozmowie z dziennikarką WP.
Michał wyznał też, że przez lata dotykał go hejt, na który nie był - wbrew pozorom - obojętny:
Kiedyś to bardzo przeżywałem i chciałem za wszelką cenę udowodnić swoją wartość, ale jak się okazało, że nie mogę jej udowodnić, bo ludzie wiedzą swoje, no to założyłem maskę człowieka, który wszystko olewa i na niczym mu nie zależy. Siałem dookoła zniszczenie. Wydawało mi się, że to będzie forma manifestu, jeśli będę miał wszystko w dupie. Ale mnie to dotykało. Te wszystkie wypowiedzi w internecie... Nie tylko obraźliwe komentarze, ale bardzo brutalne hasła w stylu "niech ten narkoman zdechnie".
Z drugiej strony, gdy szedłem ulicą, to wszyscy chcieli sobie ze mną zrobić zdjęcie, pogadać i napić się. Nie mogłem się w tym odnaleźć. Między innymi dlatego uciekałem od tego świata w różne używki - dodaje.
Koterski twierdzi, że dziś jest już na właściwej drodze:
Teraz mam szczęśliwą rodzinę, układa mi się zawodowo. Jak zaczynałem prostować moje życie, to wstydziłem się tego, że teraz żyję normalnie, że rzuciłem używki i jestem trzeźwy. (...) Dopiero z czasem się dowiedziałem, że miłość to nie jest jakieś zauroczenie, ale ciężka praca, wyrzeczenie się siebie i swojego egoizmu. Praca, która trwa całe życie.
Wierzę, że jest Bóg, i że był w moim życiu zawsze. Zwłaszcza w tych najtrudniejszych momentach. To nie on był daleko ode mnie, ale ja daleko od niego - dodaje uduchowiony Michał.
Wygląda na to, że dzisiaj jest naprawdę szczęśliwy. Myślicie, że został mu ktokolwiek ze "starych znajomych"?