18-letnia Helena, córka Jana Englerta i Beaty Ścibakówny dość późno pojawiła się w życiu swoich rodziców. Zwłaszcza taty. Gdy się urodziła, aktor dobiegał sześćdziesiątki. Obecnie ma 75 lat i, jak sam przyznaje, niezbyt dobrze dogaduje się z nastoletnią córką.
Jestem dla Heli ojcodziadkiem, czyli ma dwa w jednym - przyznał w jednym z wywiadów. Dorastająca panienka miewa kłopoty z porozumiewaniem się z kimkolwiek, nie tylko ze mną. Teraz jest ten gorszy okres w jej życiu.
Jednak bycie dzieckiem dyrektora Teatru Narodowego ma także swoje plusy. Englert cieszy się szacunkiem w środowisku aktorskim, które swoją lojalność zaprezentowało kilka lat temu, zgodnie zeznając na jego korzyść przeciwko Grażynie Szapołowskiej. Z załatwieniem córce roli w Barwach szczęścia i Diagnozie też nie było problemu. Helena oczywiście wierzy, że do serialu dostała się tyko dlatego, że dobrze wypadła na zdjęciach próbnych.
Odkąd nastolatka zarabia własne pieniądze, rodzice mają z nią jeszcze więcej kłopotów. Ostatnio zapowiedziała im, że planuje wyprowadzić się z domu i wynająć własne mieszkanie. Oczywiście rodzice nie dopuszczą do tego, by tułała się po cudzych domach. Kiedy tylko wyraziła swoje najnowsze marzenie, zabrali się za szukanie odpowiednio klimatycznego gniazdka, które kupią jej na własność i urządzą. Wcześniej, w wakacje, zafundowali jej dwa kursy aktorskie za granicą. Nowe lokum ma być nagrodą za to, że na nie pojechała.
Oglądają różne mieszkania na rynku wtórnym w starym budownictwie - ujawnia informator Faktu. Są bardzo dumni z córki. To mieszkanie ma być nagrodą za to, że traktuje aktorstwo bardzo poważnie. Nie uderzyła jej do głowy woda sodowa, jak wielu dzieciom znanych aktorów. Zamiast imprezować, woli się aktorsko kształcić. *W wakacje robiła kursy zagraniczne w Hollywood i Londynie. *
