Dokładnie rok temu w Hollywood wybuchł skandal, po tym jak kilkadziesiąt kobiet oskarżyło Harveya Weinsteina o molestowanie seksualne i gwałty. To ośmieliło inne kobiety do przerwania zmowy milczenia. Na fali skandalu wypłynęły kolejne nazwiska wysoko postawionych ludzi z Hollywood, którzy nadużywali władzy i pozycji. Zainicjowano też w Internecie akcję #metoo, dzięki której miliony kobiet na całym świecie odważyły się opowiedzieć o własnych doświadczeniach. Wiele z nich ujawniło swoją traumę oraz nazwiska oprawców po raz pierwszy w życiu.
Akcja odbiła się szerokim echem także w Polsce i sprawiła, że świadomość kobiet w kwestii ich praw znacznie wzrosła. Podobnie jak świadomość mężczyzn w zakresie tego, gdzie są granice flirtu, a gdzie rozpoczyna się przemoc - psychiczna, fizyczna i słowna. W ostatnim czasie podkreśla się, że upokarzanie słowne jest jedną z form, jakie może przybierać molestowanie seksualne. Niedawno głośno było o sprawie dyrektora teatru, który w taki właśnie sposób wykorzystywał studentki.
Niestety, dwuznaczne żarciki swobodnie funkcjonują w przestrzeni polskich mediów. Uwielbia je na przykład Kuba Wojewódzki. We wtorkowym programie, którego gościem była Magdalena Boczarska, "naczelny błazen" TVN-u atakował ją "zabawnymi" podtekstami. W rozmowie poruszono m.in. wątek filmu Sztuka kochania, Historia Michaliny Wisłockiej, w którym Boczarska zagrała główną rolę. Aktorka przyznała, że po filmie wiele osób szukało u niej porady w zakresie relacji damsko-męskich i seksualności.
Faktycznie, byłam traktowana jak ekspertka od seksu. Do mnie po filmie przychodziły najczęściej młode dziewczyny i pytały, czy na przykład muszą kochać faceta, z którym chcą przeżyć swój pierwszy raz - powiedziała.
Nie musicie! Do szóstego, siódmego razu nie musicie - kpił Kuba, czym wprawił aktorkę w zażenowanie. Potem pozwolił sobie na dwuznaczne pytanie.
Ty myślisz, że ja cię rozbieram w myślach? Tylko częściowo - prowokował.
W tym miejscu najwyraźniej Boczarska poczuła się już naprawdę nieswojo, bo odpowiedziała stanowczo.
Zaraz powiem ci "me too" i się skończy - odparła.
To jest tylko flirt - bronił się showman, po czym dodał: "Nie uwolnisz się od moich SMS-ów od dziś".
Jak wiadomo, Wojewódzki od lat wykorzystuje swobodną konwencję swojego programu do używania języka, który w innej sytuacji zostałby uznany za nieakceptowalny.
Bawią Was jego "żarty"?