Meghan Markle, mimo trudnych początków i sprawiającej problemy rodziny, zdaje się świetnie odnajdywać w roli księżnej i skutecznie zaskarbiać sobie sympatię poddanych z każdym wyjściem. Od momentu, kiedy okazało się, że jest w ciąży, może liczyć na jeszcze większą uwagę mediów, które analizują każdą jej stylizację, gesty i ewentualne zachowania łamiące królewski protokół.
Tak się złożyło, że tuż po ogłoszeniu radosnej nowiny Meghan i Harry udali się na turne po Australii, dzięki czemu dziennikarze i miłośnicy rodziny królewskiej mogą podziwiać księżną Sussex niemal codziennie. Jak się okazuje, natłok obowiązków zaczął przytłaczać ciężarną 37-latkę, która opuściła kilka z zaplanowanych wcześniej spotkań, w tym tych ze sportowcami biorącymi udział w organizowanych przez Harry'ego Invictus Games.
Moja żona odpoczywa w domu. Ciąża daje się jej we znaki - tłumaczył nieobecność Meghan na zawodach.
Pół dnia wolnego mocno oburzyło część internautów zdaniem których, opuszczanie zobowiązań świadczy o wygodnictwie i korzystaniu z uprzywilejowanego statusu Markle.
Wątpię, żeby uściśnięcie paru dłoni miało zły wpływ na dziecko. Niech spróbuje pracować w sektorze publicznym do sześciu tygodni przed porodem - napisała jedna z matek.
Pamiętam, jak będąc w ciąży, wstawałam o szóstej rano i jechałam do pracy dwoma autobusami jak większość matek. Wyobraźcie sobie, co by było, gdyby miała normalną pracę, dwójkę dzieci, musiła zrobić zakupy i inne rzeczy, które robią "normalni" ludzie - dodała inna.
Znaleźli się również obrońcy Meghan, którzy wskazywali na to, że początkowe miesiące są często najgorsze dla przyszłym mam, a Meghan w pierwszą ciążę zaszła stosunkowo późno, co również może mieć wpływ na jej złe samopoczucie.
Faktycznie jest się czym oburzać?