Obecna kadencja obfituje w wypadki drogowe z udziałem rządowych limuzyn oraz niespodziewane usterki techniczne w pojazdach, z których korzystają politycy. Zaczęło się od pękniętej opony w limuzynie prezydenta Andrzeja Dudy w marcu 2016 roku.
Zimą 2017 doszło do dwóch niebezpiecznych wypadków: karambolu kolumny ówczesnego szefa MON Antoniego Macierewicza pod Lubiczem oraz stłuczki Beaty Szydło z kierowcą seicento, w okolicach Oświęcimia, zakończonej na drzewie. Na początku października radiowóz prezydenckiej kolumny potrącił na pasach dziecko, a w czwartek wracająca ze spotkania ze związkowcami była premier znów się rozbiła, zaledwie pół godziny drogi od domu.
Tego samego dnia na ulicach Warszawy niebezpiecznie szarżował funkcjonariusz Służby Ochrony Państwa wiozący pierwszą damę Agatę Dudę na pożegnanie odchodzącej na emeryturę szefowej Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka.
Spotkanie prezydentowej z profesor Marią Borszewską-Kornacką miało charakter prywatny, nie polityczny. Tym bardziej nie było żadnej potrzeby by gnać do szpitala na Karową na złamanie karku, ignorując przepisy i stwarzając niebezpieczeństwo na drodze.
Jednak kierowca wiozący Agatę Dudę zaczął łamać przepisy od chwili włączania się do ruchu, gdy wymusił pierwszeństwo na innym pojeździe. Następnie postanowił zawrócić na podwójnej ciągłej, mijając o włos nadjeżdżający zgodnie z przepisami samochód.
Kierujący popełnił trzy wykroczenia, za które mógł otrzymać razem 10 punktów i mandat do tysiąca złotych - komentuje młodszy inspektor Wojciech Pasieczny.
Podobno głównym powodem kłopotów jest odejście z pracy większości doświadczonych kierowców oraz system zmianowy, który sprawia, że ci, co zostali, są przepracowani. Poza tym szwankują szkolenia.
Prowadzimy czynności wyjaśniające - uspokaja w Super Expressie rzeczniczka SOP, Anna Gdula-Bomba.