Maciej Maleńczuk ewidentnie od kilku lat ma poważny problem z tym, kim tak naprawdę chce być w życiu - wiecznym buntownikiem, wyklętym artystą czy może częścią mainstreamu, do którego ewidentnie od dawna go ciągnie. Widać, że chce być zauważony i być może dlategobredzi kłamstwa dotyczące homoseksualistów oraz przytula się ze świnią.
Muzyk był gościem programu Onet Kultura Rezerwacja, gdzie postanowił pochwalić się kolejnym "bystrym" spostrzeżeniem. Tym razem dostało się Taco Hemingwayowi, który - jak wynika z toku myślenia Macieja - jest za mało buntowniczy, ponieważ nie bierze heroiny, jak Kurt Cobain.
Po śmierci Cobaina, który był ćpunem, zastrzelił się, był destrukcyjny i bardzo popularny, duże firmy zrobiły zebranie i powiedziały, że nie będą więcej promować takich artystów. Znajdźmy sobie kogoś spokojnego, znajdźmy kogoś, kto będzie uległy, kto nie będzie reprezentował sobą buntu, bo nie daj Boże ktoś ich zacznie naśladować - powiedział Maleńczuk. Taco Hemingway śpiewa o tym, że dziewczyna nie oddzwania. Gratuluję buntu - dodał z przekąsek artysta.
Gdy prowadząca próbowała stanąć w obronie Taco i słusznie zwróciła uwagę, że raper podjął ważny dla młodych temat umów śmieciowych, Maleńczuk przerwał jej. Lubiłem Taco, dopóki nie zrobił kariery. Odkąd zaczął zarabiać duże pieniądze, to już niestety rywalizujemy - stwierdził.
Ważnym elementem tego przedziwnego wywiadu jest fakt, że pan Maciej promuje teraz swój nowy album. Być może poczuł, że jego bunt młodych ludzi bardziej bawi niż przejmuje i upatrzył sobie wroga w tym, kto zdaje się być głosem tej generacji, czyli właśnie Taco? Jeśli tak by było, to trzeba przyznać, że smutne to wnioski z wypalającej się kariery Maleńczuka...