20-letnia Julka Wróblewska 12 lat życia spędziła w show biznesie. Zaczęła od roli Michaliny w Tylko mnie kochaj, przez lata grywając w serialach. Mniej więcej trzy lata temu wróciła na ścianki, skacząc do wody w Polsacie i tańcząc z gwiazdami. Od tamtej pory jest z nią tylko gorzej, chociaż Julka butnie zapewnia, że na wszystko ma wy**bane: **Złotousta Julia Wróblewska radzi: "Miej WY*ANE, a będzie ci dane"
Jeszcze w sierpniu było głośno o jej planach edukacyjnych: Julia miała iść na płatne studia na Uniwersytecie Humanistycznospołecznym. Nie wiadomo jednak, jak się to skończyło, bo na jej Instagramie ze świecą szukać postów o studenckim życiu, nauce i egzaminach. Zamiast tego 20-latka postanowiła... założyć firmę i sprzedawać kosmetyki.
Julka prowadzi interes z przedsiębiorczą mamą, która zresztą dbała o jej karierę od początku. Póki co celebrytka wciska swoim fanom trzy produkty: serum, olejek oraz esencję do pielęgnacji twarzy. Wróblewskie postarały się o wykupienie domeny, zadbały o promocję kosmetyków w social mediach Julki. 20-latka obiecuje fanom zniżki na odpowiedni kod promocyjny. Czegoś nam jednak brakuje: przy tej szeroko zakrojonej reklamie nie opublikowano szczegółowej etykiety ze składem kosmetyków, zadowalając się barwnymi opisami poszczególnych składników.
Lekki olejek na bazie oleju z nasion winogron zmywa makijaż i zanieczyszczenia z twarzy, pozostawiając skórę idealnie oczyszczoną, przygotowaną do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych. Ze względu na swój skład działa łagodnie, nie powodując przesuszenia skóry - czytamy.
Wiadomo, że kosmetyk ma w sobie jeszcze między innymi kwasy omega 6, octan tokoferylu, olej rycynowy i witaminę E. Na stronie czytamy zapewnienia, że produkty mają wszystkie certyfikaty i testy. Faktycznie, opisy są barwne i wyczerpujące, ale na tym się kończy. Brakuje informacji, dla jakiej cery odpowiedni jest olejek (Julka twierdzi na Instagramie, że dla wszystkich typów), nie widać też etykiety ze składem procentowym. Można ją zobaczyć już po zamówieniu kosmetyków, ale wtedy może być już przecież za późno - co z nietolerancją na określone składniki? No i produkty oferowane przez przedsiębiorcze Wróblewskie kosztują po 50 złotych za sztukę. Jej nastoletnie fanki dysponujące kieszonkowym kupują raczej proste kremy z drogerii, a nie serum, które nie jest znów tak "wyszukane": kosmetyki z olejem z winogron można znaleźć nawet w supermarketach.
Julka, może warto jednak skupić się na studiach, a nie sprzedaży kosmetyków?