Ariana Grande z komikiem Petem Davidsonem zaczęła spotykać się tuż po tym, jak zakończyła trwający dwa lata związek z Mac Millerem. Zaręczyli się już po czeterech tygodniach znajomości, a kolejne spędzali na przytulaniu się przed paparazzi, deklaracjach o wielkiej miłości, robieniu tatuaży dla drugiej połówki oraz żartach z długości przyrodzenia komika.
Te z zamachu bombowego na koncercie Grande musiały bawić ją nieco mniej, ale i na to była w stanie przymknąć oko. Relacja zaczęła psuć się właściwie z dnia na dzień, w czym ogromny udział miała śmierć byłego chłopaka Ariany. W rezultacie para, co nie zdziwiło chyba nikogo, zerwała zaręczyny.
Pete Davidson nie byłby sobą, gdybie nie starał się obrócić wszystkiego w mniej lub bardziej zabawny żart. Najpierw ogłosił, że szuka pokoju do wynajęcia. Później wyznał, że 60 tysięcy dolarów co miesiąc za wspólny apartament płaciła Ariana, a on tylko "uzupełniał lodówkę". W końcu w spocie zapowiadającym nowy sezon programu SNL odegrał scenkę z zaproszoną wokalistką, Maggie Rogers. Komik przedstawił się jej, po czym spytał, czy zostanie jego żoną - wyśmiał w ten sposób swoje ekspresowane zaręczyny z byłą dziewczyną.
Ariana w odpowiedzi na spot, co jednocześnie było jej pierwszym komentarzem odnośnie rozstania, zamieściła wymowny wpis na Twitterze.
Jak na kogoś, kto twierdzi, że nienawidzi bycia znaczącą osobą, bardzo lubisz lgnąć do sławy, co? - napisała.
Co ciekawe, to właśnie Ariana Grande miała być gwiazdą muzyczną pierwszego odcinka nowego sezonu show. Odwołała jednak występ ze względu na zły stan psychiczny. Śmierc Mac Milera wzmogła u niej napady lęku i stany depresyjne, z którymi zmaga się od zamachu na jej koncercie w Manchesterze.
Bawią was żarty Davidsona?