Gdy na świecie, a później w Polsce, kariery zaczęli robić pierwsi Youtuberzy, bardzo szybko okazało się, że by zaistnieć w sieci, nie trzeba umieć właściwie niczego. Odpowiednio sprzedane, furorę robiły filmiki, na których aspirujący vlogerzy pokazywali zakupy czy próbowali swoich sił w często niewymagajacych żadnych umiejętności "challengach".
Duża konkurencja wymogła na nich kreatywność - Youtuberzy wpadają na coraz dziwniejsze pomysły, by przyciągnąć internautę na swój kanał. Rzadko zdarza się, by był on dobry - na Pudelku regularnie donosimy o "dokonaniach" polskich gwiazd Youtuba, takich jak rozdawanie butów od Kanye Westa bezdomnym, organizowanie bitwy o cukierki w afrykańskiej wiosce, czy wreszcie chwalenie się wjazdem dorożką na Morskie Oko.
Tym razem "zabłysnęła" niejaka Agnieszka Grzelak, która na swój kanał, prezentujący jej codzienne życie, czy wspomniane wyżej "challenge" głównie żywieniowe, przyciąga około miliona widzów. Z okazji Halloween vlogerka przygotowała dla nich nagranie, na którym, przebrana za lalkę Momo, próbuje przestraszyć swoich znajomych. Nie byłoby w tym nic zdrożnego czy nadzwyczajnego, gdyby nie to, że na miejsce dociera prowadząc samochód, do tego po zmroku.
Grzelak, zanim do niego wsiądzie, ma problem z zejściem ze schodów i sama przyznaje, że maska sprawia, że prawie nic nie widzi. Uznaje ten fakt raczej za zabawny i ani przez moment nie zastanawia się, czy prowadzenie samochodu z mocno ograniczoną widocznością jest dobrym pomysłem. Co więcej, perspektywa spotkania po drodze policji... ją ucieszyła.
Po raz pierwszy w życiu chciałabym, żeby złapała mnie policja, uuu, ciekawe, co by zrobili - powiedziała licząc zapewne na to, że takie spotkanie uatrakcyjniłoby jej dzieło.
Prowadząć samochód, vlogerka skupiała się głównie na ubolewaniu, że przechodnie na pasach oraz inni uczestnicy ruchu drogowego nie zwracają na nią uwagi, przez to nie reagują w "zabawny sposób" na jej przebranie. Refleksja na temat policji powraca w połowie drogi - dziewczyna zastanawia się, czy jadąc w masce, łamie jakieś przepisy. Nie, nadal nie wpada na to, że stwarza zagrożenie dla siebie i innych prowadząc z ograniczoną widocznością.
Naszło mnie pytanie, jakby rzeczywiście złapała mnie policja, z jakiegokolwiek powodu, to czy mogłaby mnie zgarnąć? W sensie, wiecie, czy naruszyłabym jakiś kodeks?
Internauci komentujący jej "zabawny filmik" na szczęście wykazali się większa roztropnością i wyjaśnili, co jest nie tak w prowadzeniu samochodu w masce. Grzelak dodatkowo podczas jazdy operowała jeszcze telefonem, którym nagrywała "żart".
Mogłaś spowodować wypadek, bo miałaś ograniczoną widoczność.
Prowadząc auto w tej charakteryzacji, mogłaś spowodować wypadek, i swoim skrajnym debilizmem doprowadzić do czyjejś śmierci.
Bezpiecznie jest tak jechać samochodem z takim małym polem widzenia? Na szczęście nic się nie stało.
Naprawdę bardzo inteligentne z twojej strony, że prowadzisz auto w charakteryzacji, w której ledwo umiesz schodzić po schodach, i jeszcze bardziej zwracasz uwagę na to, jak zareagują inni kierowcy na twoją charakteryzację, zamiast patrzeć na drogę.
Aga, przecież mówiłaś, że nic nie widzisz w tej charakteryzacji... A prowadzisz samochód. To nie jest odpowiedzialne, byłaś zagrożeniem na drodze - pisali.
Jedna z internautek zareagowała wyjątkowo emocjonalnie i wyznała, że podobna sytuacja już raz skończyła się tragicznie:
Parę lat temu w karnawał jakiś przebrany mężczyzna rozjechał moja sąsiadkę. Miał na głowie maskę i ześlizgnela mu się na twarz. Sąsiadka miała 30 lat i 2 dzieci. Powinni odebrać ci prawo jazdy. Naprawdę, jestem wściekła i jest mi bardzo przykro.
Zgadzacie się z krytycznymi komentarzami?