Jesienią zeszłego roku w Hollywood wybuchł skandal, po tym, jak kilkadziesiąt kobiet oskarżyło Harveya Weinsteina o molestowanie seksualne i gwałty. To ośmieliło inne kobiety do przerwania zmowy milczenia. Na fali skandalu wypłynęły kolejne nazwiska wysoko postawionych ludzi z Hollywood, którzy nadużywali władzy i pozycji.
Afera wywołała społeczną dyskusję na temat przemocy seksualnej. W Internecie zainicjowano akcję #metoo, w ramach której molestowane kobiety dzielą się własnymi przeżyciami. Wiele z nich po raz pierwszy w życiu zdecydowało się powiedzieć o traumie, jakiej doznały. Akcja odbiła się szerokim echem także w Polsce. Wiele kobiet z pierwszych stron gazet przyznało, że problem molestowania istniał w show biznesie od zawsze.
Swego czasu Zofia Czerwińska opowiedziała, jak blokowano jej karierę, bo nie chciała chodzić do łóżka z producentami i reżyserami. Z tego powodu była skazana na granie epizodów.
Przypomnijmy: Zofia Czerwińska o robieniu kariery przez łóżko: "To żadna nowość. Miałam dużo podobnych sytuacji, bo byłam cycata"
Również Kinga Preis przyznała, że w swojej karierze spotykała się z przypadkami nadużywania władzy. W jednym z wywiadów opowiedziała o tym, jak otrzymała "niemoralną propozycję" od wysoko postawionej osoby po Festiwalu Filmowym w Gdyni.
Zobacz: Kinga Preis też była molestowana? "Powiedział mi "dobranoc" i dodał, w którym pokoju mieszka"
Zaskakująco szczerym głosem w sprawie była Magdalena Cielecka, która stwierdziła, że owszem - takie praktyki mają miejsce, ale ostatecznie to od kobiet zależy, czy się na nie zgadzają. Dodała, że "jeśli chciała zostawać w pokojach hotelowych, to zostawała".
Teraz do dyskusji włączyła się Krystyna Czubówna, która potwierdziła, że tego typu praktyki są nagminne.
To jest zjawisko, które zawsze istniało, w radiu, telewizji, na uczelni. Na czym polega molestowanie - to są niewybredne dowcipy, propozycje, jakieś ocierania, podszczypywania itd. Wiemy jak to wygląda. Mało tego, to szło dalej... - mówi znana lektorka.
Czubówna przyznaje, że była w niechciany sposób "adorowana" przez przełożonych. Gdy zaprotestowała, odbiło się to na jej karierze.
Ja taką sytuację przerobiłam też na własnej skórze. Niejeden raz. Adoracje, czasami to wszystko się odbywało bardzo kulturalnie. Nie życzyła sobie pani tego, ale ma pani do czynienia ze zwierzchnikiem. A więc inteligentnie odbija się tę piłeczkę. Raz, drugi, trzeci, dziesiąty. Ale ponieważ te nagabywania są coraz intensywniejsze, nie ustają, ja byłam doprowadzenia do takiej sytuacji, że musiałam powiedzieć wprost, bez owijania w bawełnę i bez kurtuazji, co myślę na temat takiego zachowania. Skutkowało to tym, że przez wiele miesięcy nie byłam angażowana do pracy - wyznała 64-latka.
Czubówna dodaje, że to częsta sytuacja, gdy ma się do czynienia z osobą na wyższym stanowisku.