16 maja Sąd Najwyższy uwolnił Tomasza Komendę od zarzutu brutalnego gwałtu i zabójstwa 15-letniej Małgosi Kwiatkowskiej w Miłoszycach koło Wrocławia. Jego historia ma ogromne szanse zapisać się w historii polskiej kryminalistyki i sądownictwa jako jednak z największych kompromitacji.
18 lat temu 23-letni wówczas Komenda, który w momencie aresztowania miał zaledwie podstawowe wykształcenie i zarabiał na życie myciem samochodów został zaszczuty przez śledczych i zmuszony do podpisania obciążających go zeznań.
W trakcie postępowania apelacyjnego okazało się, że nie miał świadomości, co podpisuje, zwłaszcza że policjanci zapewnili go, że po złożeniu podpisu wyjdzie na wolność i już nikt nie będzie go nękał.
Jak ujawnił kluczowy świadek, Dorota P. w latach 90. pracująca jako prostytutka na terenie Wrocławia, śledczy po prostu musieli kogoś zamknąć, a Komenda wydawał się idealnym kozłem ofiarnym. Niestety, Dorota P. już więcej nic nie powie, bo 7 czerwca, trzy tygodnie po uniewinnieniu Komendy, została przewieziona do szpitala z nagłymi dusznościami i dwie doby później zmarła.
Dopiero po latach od pierwotnego śledztwa wychodzą na jaw rażące zaniedbania, jakich wtedy się dopuszczono.
Nie przesłuchano ważnego świadka, który w noc zabójstwa pracował w klubie Alcatraz w Miłoszycach. Mężczyzna od lat mieszka w Miami na Florydzie, jednak udało się go odnaleźć za pośrednictwem portali społecznościowych. W rozmowie telefonicznej z polskim prokuratorem zadeklarował chęć złożenia zeznań, zwłaszcza że wcześniej nie miał takiej okazji.
Osoba, którą udało się odnaleźć, pracowała w klubie Alcatraz podczas tragicznego sylwestra - potwierdza w Fakcie informator, orientujący się w kulisach śledztwa.
Wiadomo, że mężczyzna jest już po rozmowie telefonicznej z prokuratorami - ujawnia tabloid. Przekazał im, że ma wiedzę na temat tej zbrodni i chętnie się nią podzieli. Obecnie ustalany jest termin przesłuchania.