Słynna milionerka i przyjaciółka Donalda Trumpa, Georgette Mosbacher, od września pełni funkcję ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce. Jak podało kilka serwisów informacyjnych, kontrowersyjna polityk jest bliska wywołania w kraju dyplomatycznej burzy: polskie media od rana rozpisują się o liście, który 71-letnia Amerykanka miała przesłać do premiera Mateusza Morawieckiego.
Mosbacher wyjaśniła w piśmie, że chce poruszyć temat dziennikarskiego śledztwa Superwizjera ze stycznia tego roku o "neonazistach w Polsce". Materiał pokazywał obchody 128. rocznicy urodzin Adolfa Hitlera zorganizowane w lesie pod Wodzisławiem Śląskim przez polskich ekstremistów, na którym można było zobaczyć, jak uczestnicy spotkania przebrani są w stroje Wehrmachtu i wznoszą toasty "za Adolfa Hitlera i naszą ojczyznę, ukochaną Polskę" przy ołtarzyku stworzonym ku czci dyktatora.
Georgette miała odnieść się w swoim liście do Joachima Brudzińskiego, który publicznie oskarżył TVN o "zainscenizowanie urodzin Hitlera". Ambasador chodziło o twitterowy wpis Brudzińskiego z 16 listopada, w którym Szef MSWiA napisał: "Kiedy w polskim #Sejm mówiłem o ludziach którzy pod zdjęciem Hitlera i swastyką hajlują to byłem przekonany,że to garstka idiotów i imbecyli. Byłem naiwny. Wygląda na to, że była to ohydna, odrażająca i dewastującą wizerunek Polski w świecie prowokacja. Co na to właściciele TVN?"
"To zaskakujące, że osoby publiczne atakują dziennikarzy, którzy wypełniają zadania niezależnych mediów w demokracji tętniącej w Polsce" - wytknęła Mosbacher. Georgette zwróciła uwagę na fakt, że rząd jest bardziej zainteresowany "poddawaniem w wątpliwość intencji dziennikarzy i próbie powiązania stacji TVN z ekstremizmem" niż działaniami przeciwko grupom ekstremistycznym.
Na koniec Georgette stwierdziła, że "USA jest razem z Polską jeśli chodzi o walkę z nienawiścią i ekstremizmem oraz doceniają poświęcenie Polski w czasie II wojny światowej", i że "ważne jest, aby USA i Polska wspólnie wspierał wolność mediów, wolność słowa, które są "kamieniami węgielnymi demokracji".
Mam nadzieję, że członkowie twojego rządu przestaną atakować, nie wspominając o ściganiu, niezależnych dziennikarzy, którzy wyrażają publiczne interesy i wzmacniają nasze społeczeństwa - zakończyła ambasador.
W prawym dolnym rogu pojawił się odręczny dopisek Mosbacher, w którym oświadczyła Morawieckiemu, że "trzeba rozwiązać ten problem, gdyż staje się on na drodze bardzo ważnych spraw".
Co ciekawe, w piśmie Mosbacher pojawiły się błędy w nazwiskach: "Moraweicki" zamiast Morawiecki i "Brudzińksi" zamiast Brudziński.