Katarzyna Skrzynecka nigdy w calej swojej karierze nie otarła się o określenie "ikona mody", a nawet nie doczekała się komplementu pod adresem jakiejkolwiek swojej stylizacji. Samozwańcze policjantki modowe, oceniające kreacje z czerwonych dywanów, jeśli w ogóle wspominają o Skrzyneckiej, to zwykle w kontekście przestrogi.
Katarzyna nie jest tu oczywiście bez winy. Ma na swoim koncie parę błędów, jak choćby uzależnienie od solarium, które w jej wypadku trwało o wiele za długo, a którego skutki pokutują do dziś. Było też trochę nieudanych eksperymentów z włosami oraz doborem stroju do figury.
Aktorka zapiera się, że nie ma złego gustu, tylko fotoreporterzy się na nią uwzięli.
Mam do tego dystans - uspokaja w Fakcie. Portale internetowe nie są dla mnie recenzentami, z którymi się liczę. Co innego takie osoby jak Teresa Rosati czy Dorota Williams... Nie ukrywajmy, że zdjęcia ze wszystkich uroczystości są wybierane według dziwnego klucza. Zwykle publikowane są takie, na których stoimy krzywo, robimy głupią minę, mamy krzywy brzuch czy krzywy cyc.
Myślicie, że to wszystko da się usprawiedliwić niechęcią ze strony fotoreporterów?