Zapewne problemy alimentacyjne Zbigniewa Zamachowskiego długo nie ujrzałyby światła dziennego, gdyby nie jego szczera żona, Monika. Dziennikarka uwielbia żalić się w mediach na trudną jej zdaniem sytuację materialną. Rok temu, przed Bożym Narodzeniem, nowa pani Zamachowska martwiła się, że wkrótce "może nie wystarczyć im na jedzenie", bo Zbyszek płaci tak wysokie alimenty, że ledwo wiążą koniec z końcem, mieszkając w "klitce na Żoliborzu". Na domiar złego, Super Express donosił wówczas, że Zbigniew otrzymał wezwanie komornicze...
Zamachowski, rozwodząc się z Justą, w pośpiechu zgodził się na wysokie alimenty, które początkowo wynosiły 18 tysięcy złotych (!). Potem zmniejszono je "zaledwie" do 14 tysięcy na czwórkę dzieci, przy czym niepełnoletnia jest obecnie tylko Bronisława. Świadczenia wyliczono, gdy Zbyszek pracował w Bitwie na Głosy, więc wówczas jego pensja była niebotycznie wysoka.
Jak donosi Super Express, w tym alimentacyjnym tunelu widać jednak światełko nadziei. Wygląda na to, że Zamachowski dogadał się z byłą żoną i alimenty zostaną zmniejszone do 8 tysięcy.
Na początku grudnia odbędzie się rozprawa, podczas której alimenty najprawdopodobniej zostaną zmniejszone. Jak udało nam się ustalić, Zbyszek na trójkę swoich dzieci będzie płacił ok 8 tys. zł. Najstarsza córka, z racji wieku, nie będzie już otrzymywać świadczeń od ojca - czytamy w tabloidzie.
Co ciekawe, na pewną sugestię poprawy sytuacji zdobyła się niedawno Zamachowska, która zdradziła, że faktycznie po drugiej stornie konfliktu "coś drgnęło". Super Express cytuje jednak, że Monika jednocześnie wątpi w dobre intencje byłej żony swojego trzeciego męża:
Mąż zareagował entuzjastycznie. Ja jestem nieufna, bo uważam, że ludzie się nie zmieniają - czytamy.