Nie cichnie burza wokół opublikowanego w Dużym Formacie demaskatorskiego artykułu na prałata Henryka Jankowskiego. Kapelan Solidarności po śmierci w 2010 roku został uhonorowany za zasługi czterometrowym pomnikiem przed gdańskim kościołem św. Brygidy i skwerem własnego imienia. Już wtedy pojawiały się pierwsze relacje ofiar księdza, a po latach już mało kto kryje się ze zdaniem, że Jankowski był pedofilem. Prokuratura i zwierzchnicy księdza wiedzieli o tym od dawna i nic z tym nie zrobili.
Jak wspomina w rozmowie z Super Expressem seksuolog prof. Zbigniew Lew-Starowicz, prokuratura zwróciła się do niego o sporządzenie opinii dotyczącej księdza Jankowskiego już w 2004 roku! Miało to związek z prowadzonym od 2003 roku śledztwem w sprawie nieletniego Sławka, którego ksiądz zmuszał do uczestniczenia w hucznych przyjęciach, podczas których chłopiec, jako osobista maskotka prałata, nalewał gościom alkohol. Często nocował u księdza, a także towarzyszył mu w zagranicznych podróżach.
Prokuratura poprosiła mnie o sporządzenie opinii w sprawie księdza Jankowskiego i w oparciu o akta sprawy zrobiłem opinię hipotetyczną - ujawnia prof. Lew-Starowicz. Jedna z nich dotyczyła efebofilii u księdza Jankowskiego, czyli pociągu do młodych, dojrzewających mężczyzn. Próbowałem interpretować jego zachowania i dowiedzieć się, co siedzi w głowie człowieka, który robi tak złe rzeczy. W swojej opinii *mówiłem o zachowaniu księży, o skracaniu dystansu, poklepywaniu po plecach, przytulaniu. *
Skończyło się… umorzeniem sprawy. Tego samego roku ksiądz Jankowski został odsunięty od sprawowania funkcji proboszcza parafii św. Brygidy w Gdańsku. Ten "zbieg okoliczności" może sugerować, że zwierzchnicy prałata doskonale zdawali sobie sprawę w jego pedofilskich praktyk i umówili się z prokuraturą, że w ten sposób zamiotą skandal pod dywan.
Dodatkowym pytaniem jest: kto jeszcze wiedział? Na przyjęciach u księdza Jankowskiego bywali wszyscy, którzy liczyli się w polityce. Nikt nie zwrócił uwagi to, że w całonocnej imprezie uczestniczy mały chłopiec, który na dodatek nalewa gościom wódkę do kieliszków i że to jednak nie jest ani miejsce, ani zajęcie odpowiednie dla dziecka...?
Nawet "świętszy niż sam papież" Tomasz Terlikowski rozumie, że coś tu jest nie bardzo nie w porządku.
Ci świadkowie kiedyś i teraz opowiadają rzeczy straszne i mamy też świadków, którzy mówią, że przełożeni księdza Jankowskiego o tym wiedzieli - komentuje w Super Expressie. I to jest sprawa skandaliczna! To, że ksiądz prałat był efebofilem homoseksualnym nie było tajemnicą i to nie jest grzech tylko księdza Jankowskiego. Jeśli wiedział o tym abp. Tadeusz Gocłowski i nic nie zrobił, to jest to też jego grzech. Tego typu sprawy powinny być wyciągane dla dobra Kościoła, choćby po to, by ofiary miały pewność, że Kościół i Bóg są po ich stronie, a nie po stronie przestępców. I nie tylko przestępcy, ale *także ci, którzy ich tolerowali, powinni ponieść odpowiedzialność. *