Justyna Steczkowska podczas ostatniego koncertu zszokowała wszystkich swoją sceniczną stylizacją. Diwa wystąpiła w zakrwawionej z przodu białej koszuli z napisem "Konstytucja" na plecach. W opisie zdjęcia wokalistka wyjaśniła, ze jest to nawiązanie do twórczości Grzegorza Ciechowskiego, jednak fani odebrali to jako polityczny manifest.
Reakcja fanów Steczkowskiej była daleka od tej, której się spodziewała. Obserwatorzy napisali setki komentarzy, w których skrytykowali wokalistkę za angażowanie się w politykę. Część z nich zapowiedziała nawet, że w związku z opowiadaniem się po jednej ze stron walczących ze sobą partii, nie zamierza więcej wspierać jej twórczości kupnem płyt czy biletów na występy.
W najnowszym wpisie Steczkowska postanowiła się odnieść do krytyki, która spłynęła na nią po występie:
Media, ratunku, nie mówcie znowu za mnie! Jestem muzykiem i nie należę do żadnej partii. To nie jest mój protest, tylko wyraz artystycznej wizji skłaniającej do myślenia nad tym, gdzie w polityce zaginął człowiek i jego dusza... Opcja polityczna nie ma tu znaczenia. Tyle w tym temacie - zaczęła wpis, jednak pomimo zapewnień, nie zakończyła na tym.
Następnie Justyna zastanawia się na głos, dlaczego słowo "Konstytucja" w ostatnim czasie budzi tyle nienawiści:
Jako artysta mam prawo wyrażać swoją wizję poprzez muzykę, w której od lat opowiadam o człowieku i jego duszy właśnie. Nie oceniam... Staram się po prostu zrozumieć. Swoją drogą: jak to jest możliwe, że zdjęcie z koncertu z napisem "Konstytucja" wzbudziło w niektórych tyle nienawiści? To chyba najlepszy przykład na to, żeby się zastanowić nad tym, dlaczego tak się dzieje...
Zgadzacie się z nią?