Pod koniec sierpnia media obiegła niespodziewana wiadomość o śmierci Leszka Millera juniora, jedynego syna premiera i ojca poczatkującej celebrytki, wytatuowanej 23-letniej Moniki. O mężczyźnie nie było wiadomo zbyt wiele, bo konsekwentnie unikał medialnego rozgłosu. Jego śmierć okazała się samobójstwem, za co Monika wprost oskarżała nową partnerkę ojca:
23-latka udzieliła właśnie pierwszego poważnego wywiadu o życiu po stracie ojca, o planach na przyszłość i wspomnieniach związanych z tatą. Niestety, nie wyszło zbyt dobrze: Monika Miller wyżaliła się w Vivie, poruszając na łamach magazyny naprawdę intymne kwestie. Rozmowie towarzyszy eteryczna sesja zdjęciowa, w ramach której dziewczyna pokłada się na ozdobnych meblach i patrzy za okno.
Początkująca celebrytka opowiedziała, że w rodzinie wszyscy są zamknięci i nie lubią opowiadać o swoich uczuciach. Cóż, najwyraźniej ona nie ma problemu z tym, by całej Polsce opisać alkoholizm nieżyjącego ojca:
Nie potrafił cieszyć się życiem. Był w nim jakiś smutek i obojętność, ale nie sądziłam, że ma myśli samobójcze. Próbowaliśmy wysyłać go do psychiatry, ale za każdym razem przerywał terapię, nie dawał rady, był zbyt wrażliwy - opowiada Monika w Vivie. (...) Tata próbował wyjść z alkoholizmu, ale alkohol to była jego jedyna obrona przed depresją. Wiedziałam, że on próbuje naprawić swoje życie, że chodzi na różne spotkania, że nie chce pić. Nawet znalazł nowe hobby - pieczenie chleba, i to profesjonalne.
Monika Miller opowiedziała także, jak zareagowała na wiadomość o śmierci ojca. Była z dziadkami na wakacjach i pisała pracę licencjacką. Smutną wieść przekazał jej Leszek Miller.
Wpadłam w histerię, zaczęłam strasznie płakać, tam, na plaży, przy ludziach. A w hotelu zastałam babcię bliską omdlenia, też rozpaczliwie płaczącą. Tylko dziadek był bardziej opanowany. Wzięłam leki uspokajające i dałam je babci. Tego samego dnia wróciliśmy z Polski. Nawet nie wiem, jak się spakowaliśmy i jak weszliśmy do samolotu. To wszystko moja pamięć wyparła - wspomina Monika, przełamując traumę w dwutygodniku.
Monika wyznała także, że żałuje, że nie dowiedziała się nigdy, czym zajmował się jej tato. Podobno nie wie tego za dobrze nawet jej mama, była żona Leszka Millera juniora. 23-latka po raz kolejny zasugerowała, że wpływ na stan psychiczny ojca mogła mieć konkubina.
Miałam tacie za złe, że związał się z następną kobietą, utrzymywał ją i dziecko. A moi dziadkowie i ja za nią nie przepadaliśmy, nie mieliśmy wspólnego języka. (...) Wyczuwałam w niej wrogość. I nie chodziło o to, że zachowywała się niemiło czy arogancko. Choć myślę, że tata ją kochał na swój sposób i nie potrafił bez niej żyć. Inaczej dawno by się rozstali. Zresztą może nawet nie bez niej, tylko nie potrafił być sam - stwierdza Monika w wywiadzie.
Cała rozmowa, choć oczywiście dotyczy strasznego i traumatycznego tematu, śmiało może chyba powalczyć o tytuł żenady roku. Monika opowiedziała bowiem w Vivie, jak... zobaczyła nieżyjącego ojca. Tak, nie dopisaliśmy tej wypowiedzi. Ona naprawdę padła:
Mogę nawet opowiedzieć, jak go zobaczyłam... mojego tatę leżącego na podłodze. Tak bardzo opuszczonego. Dopiero mama położyła mu pod głowę poduszkę i przykryła go. Ten obraz mam cały czas pod powiekami. I już zostanie tam do końca mojego życia. Z czymś takim nie można się już nigdy uporać.
Jak oceniacie debiut Moniki w kolorowym dwutygodniku? Czy po tym wywiadzie będą następne?