2018 był dla Dody rokiem przełomowym pod kilkoma względami: w kwietniu piosenkarka wyszła za mąż za swojego "przyjaciela", Emilia Stępnia, wywołując tym samym sensację i dając mediom pożywkę na kolejne miesiące. Następnym ważnym wydarzeniem w życiu 34-latki miało być wydanie szumnie zapowiadanego albumu. Niestety, prace nad krążkiem musiały spaść na dalszy plan, gdy 20 czerwca odeszła ukochana babcia Doroty. Jak przyznała w jednym z wywiadów, Doda po śmierci pani Pelagii "rozpadła się na kawałki", przez co (pozornie) straciła głowę do spraw zawodowych. W listopadzie piosenkarka niespodziewanie oświadczyła fanom, że materiał na płytę jest już gotowy, a swoje nowe dzieło Rabczewska zadedykuje właśnie zmarłej pół roku temu babci.
Wygląda jednak na to, że wrażliwa artystka wciąż nie może uporać się ze stratą, co potwierdziła w nowej rozmowie z Faktem. Rabczewska stwierdziła, że - z uwagi na żałobę w jej rodzinie - wcale nie cieszą się z nadchodzących świąt święta Bożego Narodzenia.
Zawsze spędzałam święta z babcią - zdradziła Doda. Celebrowaliśmy podwójnie, bo babcia miała urodziny 20 grudnia. W tym roku to nie będą fajne święta. Boję się ich i tego, jak to wszystko będzie wyglądało. Wcale się z nich nie cieszę.
Dorota wyznała też, że babcia ze swoim łagodnym usposobieniem była jej "całkowitym przeciwieństwem", jednak mimo to świetnie się dogadywały i wzajemnie wspierały.
Ona była bardzo łagodna, nie lubiła konfliktów, wszystkich godziła, więc całkowite moje przeciwieństwo - wspominała Doda. Czasem potrafiłyśmy się na siebie boczyć, ale mimo różnic była moim wielkim wsparciem. Babcia na przykład bardzo żałowała, że sobie zrobiłam tatuaż ze skrzydłami. Ubolewała i pytała, jak można zamalować takie piękne ciało. Mimo jednak różnic, jakie między nami czasem występowały ze względu na dzielący nas wiek, zawsze mnie bardzo wspierała. Ona była bardzo silna. Kiedyś kupiłam jej samochód i miała w nim dwa wypadki. Jeden z nich nie powstrzymał ją, by tego samego dnia pójść później na imieniny.