Anna Wendzikowska z pewnością nie spodziewała się, że koniec roku wystawi ją na taką próbę. To, co miało być najpiękniejszym czasem w jej życiu, na naszych oczach zamieniło się w koszmar. Pod koniec października 37-latka została mamą małej Antonii, która jest owocem związku jej z warszawskim biznesmenem, Janem Bazylem. Niestety, rodzicielskie obowiązki przerosły partnera Ani, który z dnia na dzień zdecydował się opuścić celebrytkę i swoje dwumiesięczne dziecko.
Mimo traumatycznych przeżyć, Wendzikowska robi dobrą minę do złej gry i nie daje po sobie poznać, że ma za sobą wyjątkowo bolesne rozstanie z ojcem własnej córki. Nieoczekiwanie Anna szybko wróciła do pracy, gdzie dalej jakby nigdy nic uśmiecha się do kamer, oprócz tego bez przerwy publikując na instagramowym koncie swoje zdjęcia w modnych stylizacjach.
We wtorek na Instagramie gwiazdy pojawiło się zdjęcie, na którym widać Anię trzymającą w ramionach małą Antosię. Z pozoru niewinne zdjęcie rozjuszyło internautów, którzy w licznych komentarzach wytknęli Wendzikowskiej narcyzm i skrajną nieodpowiedzialność, zarzucając jej, że naraziła kilkumiesięczne dziecko na niebezpieczeństwo.
"Ledwo trzyma to dziecko jedną ręką, ale selfie musi być. Co za ludzie...", "Tak dziecko trzyma niedbale. Ważniejszy telefon...", "Akcja szukamy nowego faceta?", "Na Instagramie lukrowane życie, a w realu - jedna wielka klapa..." - pisali.
Wendzikowska nie dała się sprowokować i nie odpowiedziała na zaczepki, które pojawiły się pod fotografią.