Sprawa księdza Henryka Jankowskiego wróciła po latach za sprawą reportażu Bożeny Aksamit opublikowanego w Dużym Formacie. Dziennikarka dotarła do ofiary słynnego kapelana Solidarności, dziś już dorosłej kobiety, która opowiedziała, jak Jankowski molestował ją i inne dzieci z parafii św. Barbary w Gdańsku. Potem to samo miał robić w parafii św. Brygidy, gdzie zresztą wystawiono mu pomnik. Do mediów i fundacji zgłasza się coraz więcej ofiar Jankowskiego:
Dziennikarze Wirtualnej Polski dotarli do byłej pracownicy księdza Jankowskiego, Marty Mężyk, która wraz z mężem Markiem pomagała duchownemu: prała jego rzeczy, gotowała obiady. Dzisiaj kobieta ma 68 lat, a pracę u Jankowskiego zaczęła, będąc jeszcze nastolatką. Mówi, że ksiądz nie ganiał dzieci po piwnicach, bo był na to za poważny:
Gdzie? Jakie piwnice? Tam nie było żadnych piwnic! Gdzie on był tam ganiał? On był za poważny facet, bardzo kulturalny - obrusza się 68-latka i twierdzi, że bohaterka reportażu Dużego Formatu... wszystko pomyliła, bo ma słabą pamięć:
Dlaczego wcześniej ta pani tego nie mówiła? Raptem teraz, jak przyjechała z Australii i zobaczyła pomnik, po 50 latach, to jej się pamięć odnowiła? Przecież on na pomniku inaczej wygląda. A jej się jeszcze skojarzył ze św. Barbarą, gdzie on był jeszcze młodym chłopakiem i był zupełnie inny.
Dziennika zapytał pomocnicę Jankowskiego o to, jak wyglądały słynne przyjęcia, w których usługiwali nieletni chłopcy. Mężyk potwierdziła te relacje, ale podkreśliła, że nie był to przejaw pedofilii, tylko... dobrej organizacji. Wypadało przecież, by ważni goście byli obsłużeni na poziomie:
[Chłopcy] byli potrzebni: jak półmisek był na pół stołu, to przecież ja tego nie zaniosę i nie obsłużę. Jak była Thatcher, to nie było szwedzkiego stołu, tylko się każdemu podchodziło i dawało. Elegancko, jak w restauracji. Zarzuty co do chłopaków są więc bezpodstawne.
Imprezy niesamowite. Przychodził Wałęsa. Robiliśmy tam obiad dla Margaret Thatcher. Prałat był zawsze elegancki. Stroił się? Tak powinien wyglądać mężczyzna, a nie zaniedbany chodzić. Komu co do tego, jak kto się ubierał? On dobrze wyglądał i to było jego zaletą. Niech krytykanci spojrzą na siebie! Ja nigdy nie zazdrościłam nikomu ciuchów.
68-letnia Mężyk przyznaje też, że ona nie pilnowała księdza, ale nie musiała tego robić, bo pracowała na plebanii tak długo, że przecież coś by wiedziała. Jej zdaniem ksiądz Jankowski jest nieskazitelny, a już na pewno nie wypada mówić o nim źle po śmierci:
Jak ktoś żyje przez 40 lat prawie wspólnie na plebanii, to dużo wie. Ja ks. Jankowskiego nie pilnowałam, ale wiem, co się działo. Była tam też pani Truda, łóżko mu ścieliła, prasowała. Mój mąż prasował, nieraz ja prasowałam. Przyszywałam nieraz guzik w sutannie, jak była potrzeba. Niech sobie ktoś wymyśla, co się tam działo podczas nocy, bo ja nie wiem - ja już szłam do domu. Ja nie byłam cieniem księdza. Tylko mówię, co widziałam. Teraz ludzie sobie dopowiadają: co było, co mogło być, co nie było. Dla mnie to bzdury! Teraz można dużo mówić, bo prałat nie żyje.