Seks pozamałżeński jest dla prawicy tematem tabu i grzechem. Masturbacja również budzi strach - zwolennicy prawej strony sceny politycznej nazywają ją "samogwałtem", choć nie zawiera elementów przemocy ani przymusu. Inżynier i wykładowca Politechniki Poznańskiej Jacek Pulikowski zalecał nawet, by onanistyczne ciągoty leczyć... zbieraniem starych monet.
Prawicowi komentatorzy uznali, że warto znów o tym porozmawiać. Gośćmi Jana Pospieszalskiego byli - senator PiS Jan Żaryn oraz Magdalena Czarnik ze stowarzyszenia Rodzice Chronią Dzieci. Na pożarcie rzucono im Igę Kazimierczyk z fundacji Przestrzeń dla Edukacji. Tematem był podręcznik do edukacji seksualnej 100% mnie autorstwa Bianki-Beaty Kotoro i warsztaty edukacji seksualnej w Szkole Podstawowej nr 2 w Błoniu.
Jest to jawne szerzenie ideologii gender i LGBT. To powinno się nazywać "seksualizacją dzieci" - mówił zatroskany tato ośmioklasistki.
Sprawiają, że na drugą płeć patrzy się nie jak na istotę, którą mają się zauroczyć, a przedmiot do spełnienia potrzeb seksualnych - tłumaczyła jedna z oburzonych matek.
Przeciwko lekcjom edukacji seksualnej zaprotestowało też Błońskie Koło Dużych Rodzin "3+". Jego przedstawicielka Małgorzata Domżał-Bocheńska jest tak wrażliwa, że uznała tytuł Wielka księga cipek za "wulgarny i obrzydliwy".
Jan Żaryn określił się "ostatnim Mohikaninem", a edukację seksualną nazwał "deprawacją dzieci". Najwidoczniej zgorszyły go tematy seksu oralnego i masturbacji. Omawianie tych kwestii opatrzonych rysunkowymi ilustracjami nazwał "pornografią" i "praktykami domu publicznego"...
Iga Kazimierczyk, zamiast odnieść się bezpośrednio do omawianej kwestii, dość nieudolnie próbowała zaatakować adwersarzy, przypominając aferę z "poradnikiem uczuciowo-seksualnym" zachęcającym ofiarę molestowania do "bycia grzeczną".
Prawicowi komentatorzy wciąż udowadniali, że nietradycyjne techniki seksualne kojarzą im się wyłącznie z pornografią i nie potrafią sobie wyobrazić, że mogą być stosowane przez świadomych partnerów za obopólną zgodą.
Głos zabrał również burmistrz Błonia - Zenon Reszka. Stwierdził, że zajęcia były dobrowolne, oparte o podstawę programową, finansowane przez gminną komisję rozwiązywania problemów alkoholowych.
Głos pani Magdaleny Czarnik był kumulacją prawicowych urojeń i fobii dotyczących edukacji seksualnej. W wywodzie powiązała edukatorów seksualnych z zagranicznym finansowaniem i "wielkim aparatem manipulacji"
Teraz mamy zalew tego typu materiałów. Organizacja seks-edukatorów "Ponton" zamieściła opisy seksu oralnego i analnego, tłumacząc młodzieży, że są to zupełnie normalne zachowania - unosiła się świętym oburzeniem.
Ze ściągniętymi majtkami do połowy - skwitował z przekąsem Pospieszalski.
Proszę sobie uświadomić, że to się nie mogło wziąć znikąd. Tę panią Biankę też ktoś szkolił za granicą. Za tym stoją wielkie pieniądze i nasze dzieci wpadają w wielki aparat manipulacji. Taka edukacja pochodzi od osób, które mają w życiu seksualny bałagan. Chcą go narzucić dzieciom, by samemu nie czuć dyskomfortu - ostrzegała zbulwersowana.
Odpowiedzią dziennikarzy programu Jana Pospieszalskiego na wypowiedź burmistrza Błonia było... odkopanie "seksualnej afery" z 2014 roku z Reszką w roli głównej. Wtedy to Reszka uprawiał seks z kochanką na tylnym siedzeniu ustronnie zaparkowanego samochodu. Całe zajście uwiecznili fotografowie jednego z tabloidów.
Odróżnienie edukacji i uświadamiania o zjawiskach seksualnej sfery od promowania pornografii wciąż przerasta wiele konserwatywnych umysłów. Zamiast odwiedzić te zajęcia, wolą zakazywać ich innym. Myślicie, że kiedykolwiek pozbędą się obsesji na tym punkcie?