Maja Bohosiewicz na przestrzeni lat niejednokrotnie udowadniała, że jej metody wychowawcze są dość kontrowersyjne. Na swoim profilu na Instagramie, młodsza siostra Soni, która dzięki Internetowi awansowała z bycia czyjąś rodziną na bycie kimś w branży (w tym przypadku instamatką i przez chwilę aktorką, niestety, produkcja nie zdecydowała się na kontynuowanie średnio ocenionego serialu z Bohosiewicz w roli głównej), często prezentowała sytuacje, które w wielu polskich domach byłyby niedopuszczalne. Jedną z nich był na przykład pokaz rzutów stuzłotówkami syna Mai, którego aspirująca do miana aktorki influencerka chwaliła w specyficzyny sposób...
Zobacz: Maja Bohosiewicz pochwaliła się jak jej syn RZUCA STUZŁOTÓWKAMI... "Ale żeś piznął, O JA SYNEK"
Tym razem Maja postanowiła przygotować obszerny wpis dotyczący spontaniczności i wolności. Jak się okazuje ich synonimem jest dla Mai zabawa do białego rana bez zastanawiania się "jak wstanie do dzieci". Stan, który uwieczniła na kiepsko wykadrowanej fotografii opisała jako "bycie matką do kitu":
Poczułam się wczoraj wolna. Wychodziliśmy czasami ze Starym, to tu, to tam, ale zawsze jakoś tak z głową i odpowiedzialnie, wszystko zaplanowane i grzeczne. Słowa którego mi brakowało to spontaniczność. Każda z was chyba wie, że ciężko pozwolić sobie na choćby spontaniczne zobaczenie filmu wieczorem, czy spontaniczne wyjście do przyjaciółki tak żeby nie zaburzać trybu dnia dzieci. Wszystko im podporządkowane, nawet nocne “szaleństwa”. Mieliśmy iść na godzinę, złożyć życzenia i wracać. Tańczyliśmy do 3:00. Tańczyliśmy tak że wychodziłam z domu w rajstopach a wracałam bez 😂 bawiłam się, nie zastanawiając co z dziećmi, czy trzyba wracać jak jutro do nich wstaniemy. Nie dlatego, że nie musiałam wstać. Ale dlatego, że pozwoliłam sobie na bycie „matką do kitu” która na śniadanie daje banana i puszcza od rana bajki zamiast czytać książki. Wystraczyło tylko obniżyć swoje wymagania wobec siebie jako mamy na jeden dzień. Głowa jakby się uwolniła, dzieci zachwycone oglądały dino w piżamach do południa i wszyscy byli szczęśliwi - czytamy.
W drugiej części wpisu, Maja życzy sobie, aby w nadchodzącym roku miały więcej czasu na zabawę ze swoim partnerem bez dzieci:
Mam nadzieje, że w przyszłym roku będzie więcej miejsca na zabawę. Nieskrępowaną, niepohamowaną, pełną radości, tańca zabawę i czas tylko dla mnie i mojego Starego. Czas który wykorzystamy jako partnerzy a nie rodzice. Dobiliśmy chyba do pierwszego brzegu kiedy czuje, że przy nich da się odpocząć, że mogę ich też zostawić, że nikomu nie dzieje się krzywda. Jeżeli jesteś rodzicem i wydaje Ci się, że to wieczne usługiwanie i praca u podstaw się nie kończy to mówie Ci, głowa do góry, nawet bardzo wymagający dzidziutek odpuszcza w okolicach dwóch i pół roku - napisała.
Zgadzacie się z nią?