W minionym roku dużo się wydarzyło w życiu Beaty Tadli. Dawno nie przeżyła tak burzliwych miesięcy. Zaczęło się od udzielonego wraz z Jarosławem Kretem walentynkowego wywiadu w Vivie. Miało być romantycznie, ale emocje wymknęły się spod kontroli. Skończyło się wzajemnymi pretensjami i publicznym praniem brudów, a czytelnicy przecierali oczy ze zdumienia, zachodząc w głowę, po co Viva zaprosiła do wspólnego wywiadu parę, która najwyraźniej patrzeć na siebie nie może.
Beata i Jarek potwierdzili swoje rozstanie jakieś pięć minut po tym, gdy magazyn z ich okładką zniknął z kiosków.
Od tamtej pory stało się jasne, że dziennikarka wygraną w Tańcu z gwiazdami ma już w zasadzie w kieszeni. Główna nagroda wynosząca 100 tysięcy złotych poratowała ją finansowo z najtrudniejszym okresie po rozstaniu, gdy Kret wyprowadził się z kupionego na kredyt domu pod Warszawą, zostawiając Beatę z ratami do spłacenia.
Jednak biorąc pod uwagę, że kwota kredytu wynosi 860 tysięcy złotych, to i tak kropla w morzu potrzeb. Co gorsza szefowie Nowej TV podjęli decyzję o zdjęciu z ramówki prowadzonego przez Tadlę programu 24 godziny. Na razie zaczepiła się w radiu, ale jej nowy chłopak wpadł na inny pomysł.
Namawia ją, by otworzyli wspólny biznes i zajęli się szkoleniami medialnymi oraz wykładami motywacyjnymi - ujawnia znajomy pary w rozmowie z tygodnikiem Na żywo. Obiecał, że jej pomoże.
Pomysł nie wziął się znikąd. Tadla ma spore doświadczenie w pracy dydaktycznej. Prowadzi szkolenia z wystąpień publicznych na Uniwersytecie Wrocławskim i Uniwersytecie Humanistycznospołecznym. Nowy partner namawia ją, by zajęła się tym na pełen etat, najlepiej w założonej przez siebie szkole.
Pomysłów mam sporo, ale które z nich zrealizuję? Czas pokaże - komentuje ostrożnie dziennikarka. Czasem *coś się musi skończyć, żeby zaczęło się coś nowego. *